czwartek, 21 maja 2009

Trafne uwagi!

W dzienniku Zachodnim z dnia 15 maja br. przeczytałem artykuł p. M.Smolorza na temat standardów katowickich w zakresie władzy wykonawczej.
Niezwykle cenne uwagi i odwaga pana redaktora co do KK czyni ten artykuł typowym strzałem w dziesiątkę! Przytoczę zatem tutaj kilka fragmentów, które moim zdaniem odnoszą się nie tylko do Katowic ale do zdecydowanej większości polskich miejscowości, gdzie niektórym władza naciska na pęcherz a ten z kolei wywiera parcie na mózg!

...........Mało kto robi tak wiele (a może robi tak niewiele?), by na złą opinię zasłużyć I mało kto tak bardzo tkwi w bezbrzeżnej arogancji, w pełnym przekonaniu, że to cały świat się myli i tylko ja mam rację. Tymczasem stolica najludniejszego polskiego regionu, miasto o metropolitalnych ambicjach, pogrąża się w marazmie estetycznej nijakości, tonie w bagnie kulturowej tandety, cofa się w rozwoju. A ojciec miasta zapada się w świat własnej mistyfikacji, z przekonaniem porusza się w stworzonym przez siebie matriksie i tonie we własnych iluzjach, podsycanych przez otaczający dwór.
............Dziś w dobie wolnej informacji wyłażącej z każdego kąta, daleko trudniej oderwać się od rzeczywistości. Więc prezydent Katowic aby przeczytać o sobie coś równie krzepiącego, musi wydawać własną gazetę, w której jego wierny rzecznik tworzy dlań własną propagandę sukcesu. I wykupywać komercyjny czas w lokalnych mediach , gdzie osobiście występuje pełen samozadowolenia, na pohybel malkontentom. Albo też urządzać „społeczne konsultacje” według recepty pułkownika Kwiatkowskiego z lat 80, z których wynikać ma jedynie słuszna i z góry założona prawda. Innych informacji najwyraźniej nie chce czytać, słuchać ani oglądać. Bo ta cała wściekła krytyka, to tylko zmowa małych zawistnych kundelków , którym się nie powiodło, którzy nie mogą się pogodzić z jego wielkością i ewidentnymi sukcesami polityki „wielkich wydarzeń”.
Niełatwo zrozumieć na co liczy prezydent Katowic. Władze „dekady sukcesu” zmarnowały swój czas i zagraniczne kredyty, zakładając, że pełne żołądki, meblościanka,mały fiat i kolorowy telewizor zaspokoją społeczne oczekiwania. Prezydent Katowic, jakby powielając ten tok myślenia też zakłada, ze aspiracje mieszkańców miasta zaspokoi festynem z krupniokami, recitalem Karpowicz Family i wyświetlaną z rzecznikowego laptopa świetlaną wizją szklanych domów.
Tylko, że już nikt w tą lipę nie chce wierzyć.
Jest jeszcze ostatnia twierdza: katowiccy proboszczowie, których przychylność prezydent konsekwentnie kupuje, finansując w mniej lub bardziej zawoalowany sposób remonty kościółków i ich otoczenia, działalność socjalną, charytatywną i kulturalną parafii. Ten mechanizm dotąd się sprawdzał; mapa wydawanych z ambon dyspozycji wyborczych i rozdawanych w kruchtach ulotek pokrywała się z rozkładem gminnej pomocy dla parafii. Przy niskiej frekwencji (w ostatnich wyborach ledwie 28%) to wystarczało........................
.....................................W minioną niedzielę ogłoszono w latowickich światyniach rozpoczęcie ”społecznych konsultacji” z udziałem prezydenckiej ekipy. Przecież nie zmienia się koni w trakcie przeprawy.

No i co WY na to? To jest takie typowe polskie aż do odruchu wymiotnego lub zesrania włącznie!
Kiedy wreszcie Europa niejako "wymusi" normalność w tym kraju?