poniedziałek, 13 stycznia 2014

Tak miało być!

Moja kolekcja akordeonów zmalała o dwie sztuki a zatem wynosi obecnie 34 tego typu instrumenty. Jeszcze dwa miesiące temu. Taki stan rzeczy byłby nie do pomyślenia ale życie samo pisze scenariusze i zawsze w określonej sytuacji  należy umieć podjąć właściwą decyzję. Tym bardziej jeżeli w jej wyniku możemy komuś pomóc. Ale po kolei.


Otrzymałem niedawno propozycję nie do odrzucenia. Ale na  pierwszą chwilę byłem zdecydowanie na nie!
Otóż miałem z swojej kolekcji akordeonów „dać” jakiś egzemplarz „komuś”.
W pierwszej chwili byłem zaskoczony i ustosunkowany negatywnie, No bo przecież jeżeli ktoś coś kolekcjonuje, ma swoje hobby to ktoś inny powinien zdać sobie  sprawę z tego, że „owe” zainteresowanie czyli kolekcjonerstwo nie jest gratisowe, że to nie jest tak że ono  nic nie kosztuje a manna sama z nieba spada . Przecież nawet jeżeli ja otrzymam od kogoś jakiś akordeon za darmo czyli gratis to jeszcze się nie zdarzyło bym nie musiał określonej kwoty pieniężnej lub wkładu materialnego i pracy do niego dołożyć. Czasem nawet się zdarza, że koszty włożone ale konieczne do jego reaktywacji przewyższają wartość samego akordeonu.
Poza tym dla kolekcjonera naturalnym jest, że mając do dyspozycji ilość egzemplarzy (znaczków, etykiet, przedmiotów, akordeonów itp.) może dokonać wymiany z innym kolekcjonerem  na zasadzie barterowej czyli przedmiot za przedmiot albo przedmiot za kilka przedmiotów. Ale potem górę wzięlo zdrowo rozsądkowe myślenie i fakt, że przed nami Wielka Orkiestra Świątecznej  Pomocy. Pomyślałem sobie , że zarówno pomoc dla ubogich a w tym przypadku w Kongo jak również WOŚP to inicjatywy wymagające wsparcia i poparcia! Postanowiłem zatem, że mając w swojej kolekcji akordeonów dwa akordeony dziecięce typu MAŁYSZ oddam je dla dobra ogółu. I tak się też stało bo jeden „poszedł” do Afryki a drugi został w Polsce ale obydwa przyczynią się do czyjejś nazwijmy to moim słowem „szczęśliwości”!

W gazetce MY A TRZECI ŚWIAT wydawanej przez Ruch Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI w artykule pt.”Moje Kongo po siedmiu latach”, wypowiada się ks. Piotr Kalinowski o tym , że będąc tam na misji, zawsze  miał ze sobą akordeon, jego ulubiony instrument. Miejscowa ludność w Rutshuru takiego instrumentu nie tylko, że nie znała ale też i nigdy nie widziała ani nie słuchała. Ksiądz Piotr opisuje to tak: ...Tak bardzo lubią kiedy gram. To zupełnie dla nich nowe dźwięki ale niesamowicie trafione. Kiedy grałem pierwszy raz, pytali mnie jak to jest, że ci ludzie weszli do środka i tak grają, jakich baterii używa się aby ten instrument grał. Wielu młodych pyta o możliwość nauki gry na tym instrumencie. Odpowiedziałem, że poproszę kogoś z mojego kraju, może znajdzie się kilka akordeonów klawiszowych, które mogli by tu przysłać a wtedy założymy szkołę na akordeon ......
Gdy wyciągnął akordeon zagrał i zaśpiewał. Najpierw pieśni z Polski, a następnie, gdy kilka miejscowych osób przyłączyło się do nas  i zaśpiewało w języku suahili, wspaniale im akompaniował.
A   pod tekstem Post Scriptum: ..... Poszukujemy akordeonów dla misji w Rutshuru. Ludzie dobrej woli, którzy chcieliby wesprzeć tą inicjatywę proszeni są o kontakt z gdańskim ośrodkiem Ruchu Maitri.....

Zapoznając się z tak pisanymi  faktami dzisiaj już wiem, że moja decyzja podjęta wcześniej była jak najbardziej słuszna i właściwa. A le by taką decyzję podjąć musiałem „dostać” wspomagania ze strony innych osób. A takowe w naszym mieście się znalazły.
Otóż ten dziecięcy akordeon  mogłem „darować”  dla polskiej misji w Kongo dzięki temu, że w Rudzie Śląskiej są też ludzie wielkiego serca. Otrzymałem go gratis od państwa Danuty i Jana Heinrich z Goduli i po „kosmetyce” jedzie on(lub leci) do w ramach akcji misyjnej do  Rutshuru w Kongo.
Myślę, że wśród afrykańskich dzieci znajdzie się niejeden „akordeonowy” talent bo nawet ks.Piotr Kalinowski pisze, że ....ci ludzie są niezwykle zdolni i mają niebywały słuch i poczucie rytmu, brakuje im tylko możliwości rozwijania swoich talentów.......

A w przypadku WOŚP mój MAŁYSZ „ poszedł” w licytacji  za kwotę 170 zł. Czy to dużo czy mało? Tak na to nie patrzę lecz ważnym jest, że po pierwsze to ojciec kupił go dla córki;
Po drugie córka będzie mogła się sprawdzić czy ja ów instrument wciągnie na tyle by się edukować w tej materii a po trzecie dzięki naszej wspólnej sprawie i inicjatywie to zarówno  polskie dzieci i polscy seniorzy będą coś z tego mieć w niedalekiej przyszłości.


Ta , że jakby na to nie patrzeć to moja kolekcja akordeonów została uszczuplona o dwie sztuki. Mogę jednak w tej okoliczności stwierdzić, że jako kolekcjoner ale też i niejako akordeonista samouk   również dołożyłem  swoją cegiełkę do cywilizacji i rozwoju biednych ludzi trzeciego Świata  a także wspomogłem działalność WOŚP pod hasłem tegorocznego finału: „Na ratunek”  W tym drugim przypadku  zebrane pieniądze z puszek oraz licytacji atrakcyjnych gadżetów zostaną przeznaczone na zakup specjalistycznego sprzętu dla dziecięcej medycyny ratunkowej oraz zapewnienie godnej opieki medycznej seniorom.
Tak więc te doniosłe cele są remedium na jakiekolwiek myślenie, że moja kolekcja zubożała. Najzwyczajniej w świecie zrobiła się mniejsza ale za to bardziej dowartościowana a podjęte decyzje moim zdaniem  chyba godne naśladowania co polecam też i innym kolekcjonerom.

środa, 11 grudnia 2013

Slonsko godka....



Na początek zaczniemy ślaską rymowanką:
.....”Nie mom chynci do godanio
a tym bardzi do pisanio.
Beztoż innym sie wysłuża
ale to tyż  ślonsko muza!”.....

Chciałbym zatem przepisać ze starych kartek humorystyczny skecz pt. „Jak śledzie”,
który około 25  lat temu podyktował mi świętej pamięci p.JERZY GOLIK, mój drugi dziadek (oficjalny a nie przyszywany), człowiek złota rączka, muzyk i bajarz. Wygłaszał go zresztą na każdym rodzinnym czy innym spotkaniu ku uciesze go słuchających.
Niektóre wyrazy chociaż dla mnie zrozumiałe na dzień dzisiejszy wydają się być dziwne i śmiesznie brzmiące jak n.p. : .sebuwacz, tintopfh, fela, pampoń, kuraż, naforantowany i.t.d.
Do tego dochodzą jeszcze tzw.”ausdruki” oraz czysto niemieckie i polskie słowa.
 Tak się kiedyś jednak  tutaj w Rudzie Śląskiej mówiło a raczej  godało !


                        "JAK ŚLEDZIE"

           Posłuchajcie szanowni goście i słuchacze,
           jak żaba przez sebuwacze
           do tej wody skacze.
           Ona nie potrzebuje liny ani drabiny,
           ona skoczy sama do tej gliny.
           A siedym dwadziestego października
           szła berkmońsko polityka.
           We cechowni, na kanapie,
           o kartoflach i tintopfhie.

           Strach ma wielkie oczy,
           Każdy do cechowni kroczy.
           Na ramionach fele, świedry,
           cisną jak wojacy na manewry.
           Górnik ŻYMŁA miał kuraża
           wyskoczył na stół i powiada:
           Bracia Górnicy !
           Bieda aże kwiczy,
           Zima na karku, a tu ani z Poznania
           ani z folwarku.
           Betriebsratte po targach lotajom
           i wieprzki łoglondajom.
           A my co tu momy ?
           Jak my wyglondomy ?
           Weźmy na przykład pamponia z tego dwora
           jak łon jest naforantowany kartoflami !?


           Brawo, brawo wszyscy wrzeszczą,
           Świedry brzęczą,  fele trzeszczą.
           Automat się trzęsie a węgiel idzie w kęsie.
           Nawet lampy pod szybem pogasły.

           Betriebsratt aż stwordł ze strachu.
           Wskoczył też na stół i powiada:
           Nieprawda! - co górnik ŻYMŁA powiada,
           Kartofle miały przyjść aus POUSSEN
           aber nehmen die Francoussen
           die eissenbahnkasten mit kriegsmaterial
           belasten haben.
           Beztoż karofle nie mogli stamtąd prziść.
           Karofle mieli prziść aus GLAUWITZ,
           ale ja o tym nie wiem nic !
           Ja byłem sam u pana direktora i mówił mu :
           Geben Sie jeder hundert ein Sack.
           Machen alles auf wykopki
           Tak powiedziałem dyrektorowi z Klekotki.

           Brawo, brawo wszyscy wrzeszczą,
           Świedry brzęczą,  fele trzeszczą.
           Automat się trzęsie a węgiel idzie w kęsie.
           Nawet lampy pod szybem pogasły.

           I wstał tez nasz dyrektor "generlich" i powiada:
           Ha,ha,ha
           Ist das aber gefahrlich
           Gewinnen gut genossen.
           Das hat WITEK PLUTA geschissen.

           No to zawieramy zebranie, naszym hasłem :
           Gluck auf
           Maszyna, klamory, świeder i szlauch.

A tak dla informacji to zdjęcie przedstawia drogę dojściową i dojazdową do kop.Walenty-Wawel.Po prawej stronie widoczny nieistniejący już szyb Walenty .Patrząc na to zdjęcie od razu przypomina się tekst piosenki pt."Dymią kominy Ślaska,wali stalowy młot....."

czwartek, 5 grudnia 2013

I po Barbórce 2013!

Tegoroczna Barbórka za nami. W 1993 roku  "wzięto się" za systemowe ograniczanie polskiego górnictwa węgla kamiennego co trwa aż do dnia dzisiejszego a efektów jakoś nie widać! Między innymi polikwidowano dobrze funkcjonujące i kształcące kadry dla kopalń Zasadnicze Szkoły Górnicze.Załączona fotka przedstawia "moich" wychowanków z ZSG.KWK"Wawel" w Rudzie Ślaskiej. Dzisiaj niektórzy z nich już są na emeryturze! Ciekawe czy się ktoś rozpozna?
Ale przy okazji górniczego święta czyli Barbórki nasłuchałem się w różnych rozgłośniach  radiowych "roztomajtych" melodii górniczych nowych i starych.Do jednej z nich chciałbym się odnieść a mianowicie do melodii  "Walczyk górniczy"!  Tak dla informacji podaję, że posiadam oryginalny tekst i nuty, które opublikowane zostały w Śpiewniku Radiowej Czelodki, seria I; maj 1953, kolegium redakcyjne: Mieczysław Kofta, Adolf Dygacz i Józef Ponitycki; wydanej przez Rozgłośnię Polskiego Radia
 w Stalinogrodzie! (tfu... co za czasy to były!). Muzykę do Walczyka Górniczego w tonacji C-dur (3/4) napisał P.Piestrak.
Jako były klezmer grywałem tą melodię (obok Hymnu Górniczego i innych takich melodii) na różnych imprezach czy uroczystościach. Uczyłem nawet "goroli" by śpiewali to  tak jak ja czyli po śląsku albowiem  jako Ślązak przerobiłem tekst literacki na "nasz " język gwarowy  (wg. następującego tekstu poniżej), który polecam wszystkim "muzykantom" koncertującym dzisiaj z okazji imprez barbórkowych:

Górnicze skarby pod ziemiom,
Głęboko ukryte drzemiom!
Na ścianach filarach
Górniczo już wiara.....
Wykuła do skarbów drogę......

Refr:
Jo śląski pieron
Spod Bytomia,
Wydobywom wongiel
Kożdego dnia,
A tam na wierchu
Słoneczko lśni.....
Żonka się krząta
Syneczek śpi.....
A tam na wiyrchu
Jest domek moj,
W nim staro czeko,
Dziubecek moj.


Górnicza lampka sie pali,
To nasze słonko w kopalni.
Kombajnym  dziś węgiel
Pod ziemią dobędę.....
Dla fabryk, dla wsi i miasta....

Refr:
Jo ślonski pieron
Z pod Bytomia!
Wydobywom wongiel
Kożdego dnia.
A tam na wierchu
Słoneczko lśni.....
Żonka się krząta
Syneczek śpi.....
A tam na wiyrchu
Jest domek moj,
W nim staro czeko,
Dziubecek moj.


środa, 18 września 2013

Mimo wszystko do przodu!

W poniedziałek,16 września br, punktualnie o 10.00rozpoczął się przemarsz   różnej maści i zawodów osób  po trasie rond turbinowych w Rudzie Ślaskiej w ciągu ulicy 1-go Maja. Z  boków asystowali zainteresowani mieszkańcy Karmańskiego (i nie tylko), których też było sporo.
Kilkanaście minut później przecięta została wstęga przez panią wicemarszałek sejmiku woj.śląskiego  oraz przez panią prezydent Rudy Ślaskiej.
Mnie jako jedynemu zresztą przedstawicielowi Rady Miasta (widocznie inni radni nie mieli czasu) przypadła rola obserwatora.  Wcześniej na froncie tej inwestycji było już spotkanie grupy roboczej w dniu 12 września br. ,w którym również jako jedyny z RM brałem udział.Na tym spotkaniu ustalano ostatnie szczegóły do wykonania oraz kwestie związane z usunięciem drobnych usterek technicznych. W przeciwieństwie zatem do innych znalazłem na tyle czasu by tam być. Inwestycji tej zresztą "towarzyszę" od samego początku bo uważam, że trasa N-S to priorytetowa inwestycja w mieście.Bardzo ważna i potrzebna i bez kozery
 zatem rudzianie w tej materii oczekują od władz wojewódzkich przyznania dotacji pomocowych czyli dofinansowania z funduszy europejskich! Zobaczymy zatem czy polityka weźmie górę nad zdrowym rozsądkiem.
W tym otwarciu to brałem udział nijako w trzech osobach: po pierwsze jako mieszkaniec, po drugie jako kierowca a po trzecie jako radny.
Ale to ,że byłem obecny a inni nie to moja dodatkowa satysfakcja.Życzę zatem wszystkim,którzy będą
 z tych rond turbinowych korzystać wyłącznie samego zadowolenia i przyjemnego przejazdu.
26 września ma zostać otwarty Kaufland, który graniczy z tymi rondami a więc zapraszam na Karmańskie!
Mamy nawet na Karmańskim plac Czerwony jakby ktoś nie wiedział.
 Dokładnie nazywa się Plac Czerwona Torebka co mnie trochę dziwi bo nie pamiętam by Rada Miasta podejmowała uchwałę o tej nazwie?

niedziela, 15 września 2013

Reaktywacja czyli nie damy się!.


Czas ma to do siebie, że wciąż ucieka, płynie. leci, biegnie,upływa i.t.d.
Dawno tu  nie pisałem ale kiedyś trzeba zacząć.
W zasadzie to "dostałem kopa" po opublikowaniu na portalu rudaslaska.com.pl wywiadu jaki przeprowadziła ze mną pani B.Łukomska za co zresztą jej bardzo dziękuję i łączę wyrazy uznania i szacunku. Wywiad nie był wprawdzie autoryzowany ale de facto oddane w nim było sedno tego co chciałem powiedzieć.Owszem wkradło się parę niedomówień ale nie mają one dla mnie żadnego większego znaczenia. Lecz żeby ktoś nie myślał, że w tej materii  leję wodę to dla przykładu podam iż przy mojej ocenie ordynacji wyborczej dla samorządów jestem zwolennikiem przeliczania głosów wg.metody Sainte Lague!(czego w wywiadzie nie podano)
Ta metoda pozwalała małym organizacjom (i nie chodzi mi o partie polityczne) zaistnieć w samorządach.
W 1994 roku ta metoda miała zastosowanie i Rady Miast były "kolorowe" i więcej zróżnicowane ale większa liczba mieszkańców była przez swoich przedstawicieli w RM reprezentowana a i  przez to dyskusje radnych na sesjach nie były zdominowane wyłącznie przez wielkie Kluby Radnych gdzie dyscyplina partyjna powoduje czasami "szmacenie się" porządnych poniekąd ludzi (patrz sesje Rady Miasta w Rudzie Ślaskiej z stycznia i lutego 2013 r.).
Dla przykładu podaję , że np.ostatnie ponowne wybory w Elblągu pokazały, że stosowana dzisiaj metoda d'Hondta promuje politycznych gigantów a co przez to idzie i finansowo dobrze stojących (dotacje z Budżetu Państwa) a "mali" mogą sobie pogwizdać
.Stosowana potem matematyka w zamian za stanowiska powoduje, że nie trzeba "umieć" tylko wystarczy "być".
Ale to tak na marginesie bo wracając do wywiadu to ukazało się pod nim sporo komentarzy "kopiących mnie prawie we wszystkie części ciała!
No ale ja już przyzwyczajony jestem i gdyby było inaczej z tymi komentarzami w kierunku mojej osoby to bym się bardzo źle poczuł! A tak dodaje mi to "poweru" by malkontentom udowodnić, że piszą nieprawdę,nie umieją zachować powagi wobec starszych od siebie, tchórzliwie kryją się pod różnymi nickami mając usta pełne frazesów a niejednokrotnie i brudne gacie.
No ale cóż bezsilność jest czasami powalająca!
c.d.n.

wtorek, 4 września 2012

ale to już było.......

Zawsze po "czymś" następują jakieś refleksje.
W nawiązaniu zatem do artykułu w DZ z dnia 22 czerwca 2012 r. oraz  sesji RM z dnia 26 czerwca 2012 r. uprzejmie " informuję",że moje ustosunkowanie się do tego z czym mieliśmy do czynienia (wyrywkowo oczywiście) jest następujące:
Zwyczajowo mówi się, że jak to przeczytałem (artykuł w DZ) to: ”szczęka mi opadła”  lub: „ręce mi opadły” albo: ”ciśnienie mi wzrosło” czy: „koń by się uśmiał”   lub w skrajnie emocjonalnych przypadkach: „a niech to diabli wezmą" czy nawet: "a niech go ......... strzeli”(wpisać odpowiednie słowo).
Tym razem jednak u mnie wystąpiło politowanie na przemian z żenującym rozczarowaniem.                         
Gdyby to pan profesor Michał Kulesza zwrócił mi uwagę o moim poziomie wiedzy na temat samorządu to niewątpliwie poczuł bym się źle a mankamenty czy braki zaraz bym starał się uzupełnić.
 Ale w tym przypadku osobnik mający kilkuletnie zatrudnienie w samorządzie ( i to przede wszystkim w zakresie przyjmowania różnych papierków) zarzuca mi i mówi o braku elementarnej wiedzy  samorządowej!    Widocznie mamy do czynienia z wybitnym geniuszem umysłu a  osobnik ów po „kilkuletniej pracy urzędniczej” oraz w związku z posiadaniem  specyficznego wykształcenia wyższego  wie już wszystko albo prawie wszystko ma temat samorządu?
Ja wg niego „klepię” formułkę, że jeden rządzi i jeden odpowiada. Więc jeżeli już ją "klepię"to oświadczam, że tak będę czynił zawsze nawet jak już radnym nie będę.Obowiązuje nas bezpośrednia ordynacja wyborcza wójtów,burmistrzów i prezydentów dlatego też każda osoba,która zdecyduje się startować na tą funkcję bierze na siebie całą odpowiedzialność!
Ale klepać to można kosę dla przykładu lub kogoś po plecach. Można też klepać wiersze a jeszcze bardziej pacierz. Można też klepać cepem , młotkiem czy trzepaczką do piany.
 Można również klepać jęzorem byle co! O ile to jednak jeszcze by można zrozumieć i uznać za dopuszczalne to "klepanie" to użycie w bezczelny sposób związku frazeologicznego  w stylu:...   „Zrobią  to,  jak  im się żywnie podoba”  jest dla mnie prostackie i żenujące
 Nikt z radnych ani tak nie myśli i nie myślał, ani też tak nie postępuje i nie postępował!
Wyrażenie wyimaginowanej zatem sytuacji słowem  „żywnie” jest szczytem hipokryzji,tupetu i niesamowitej zarozumiałości!
Lepiej by pasowało  zastąpić „żywnie” słowem „rzewnie” co by mogło być odzwierciedleniem pewnej rzeczywistości gdyby się spełniła! Gdyby zatem napisać, że radni po referendum zapłaczą rzewnymi łzami to by było bliższe a nawet być może w przypadku co niektórych zgodne z prawdą. Jednocześnie   ale też i nad wyraz eleganckie. No cóż, teraz jednak został tylko pusty śmiech chociaż u mnie on jednak nie występuje chociażby ze względu na szacunek do drugiej strony i całej tej sytuacji!
 No cóż ale widocznie taki jest urok "bycia" radnym?

środa, 6 czerwca 2012

Samorządowa zawierucha non stop!
Dawno już nie pisałem ale ponieważ zaczyna być ciekawie w naszym mieście Rudzie Śląskiej to muszę z siebie coś"wypocić" czyli inaczej podzielić się refleksjami na temat otaczającej nas rzeczywistości.
Ponieważ dyskutuję sobie raczej na wesoło z "referendystami" na forum dyskusyjnym Gazety Wyborczej a ich ataki na moją osobę zaczynają przybierać kształt kupy w muszli klozetowej muszę niejako przybliżyć w jaki to sposób znalazłem się jako radny w Radzie Miasta na kadencję 2010-2014 pomimo tego, że nie miałem żadnego Programu Wyborczego!
Dla jednych to niepojęte, dla innych niezrozumiałe a jeszcze innym włos się jeży na głowie jak mieszkańcy mogli na mnie głosować chociaż nie miałem programu?
Otóż chciałbym wyjaśnić, że nie jetem absolwentem  jakiejś uczelni w Moskwie,anie też nie studiowałem na KUL, nigdy nie byłem słuchaczem WUML ani nawet nauk humanistycznych w ramach studiów podyplomowych  UŚ czy UJ nie studiowałem by lać mieszkańcom wodę i robić im pranie mózgu przed wyborami.
Nie umiałbym być ani bezczelny ani ignorancki ani kłamliwy w stosunku do moich wyborców.
Napisałem zatem do mieszkańców okręgu I-go petycję w formie listu o mniej więcej takiej treści:

Ruda Śląska listopad 2010 r.
Szanowni Państwo, drodzy sąsiedzi!

Zwracam się do Państwa drogą listowną z prośbą o poparcie mojej osoby jako kandydata na radnego Rady Miasta w Rudzie Śląskiej w mających się odbyć w dniu 21 listopada br. wyborach samorządowych. Dlatego drogą listowną ponieważ w dzisiejszym szybkim, zagonionym i ekspansywnym życiu brak jest wystarczających możliwości czasowych na bezpośrednie indywidualne spotkania. Poza ty uważam, że prywatność każdego z nas w swoim domu powinna stanowić wartość nadrzędną i bez zgody domownika nikt nie ma prawa go w jego mieszkaniu nachodzić.
W rejonie naszych osiedli zamieszkuję od ponad 25 lat i myślę, że dla większości tutejszej społeczności jestem osobą znaną a przynajmniej rozpoznawalną. Jakby nie patrzeć to okres 25 lat w naszym życiu to w końcu jednak t.zw. szmat czasu!
Na przestrzeni tego okresu możemy ocenić co się tutaj zmieniło, co zostało „zrobione” ale też i co należałoby jeszcze wykonać czy usprawnić by było to korzystne i satysfakcjonujące dla lokalnej społeczności.
Jako kandydat na radnego nie zamierzam jednak „obiecywać” co „zrobię” lub co „załatwię” bo byłbym w tym momencie osobą niepoważną i nieuczciwą!
Obecna sytuacja finansowa miasta (235 mln zł. zadłużenia na koniec br.) powoduje, że trudno a nawet nie wypada deklarować „czegoś” co później nie zostanie zrealizowane! Jeżeli ktoś jednak składa dzisiaj różnego rodzaju „obietnice” to śmiało można określić je mianem typowego populizmu i obietnicami w przyszłości bez pokrycia lub wynikają one z niewiedzy w zakresie funkcjonowania samorządu!
Dlatego ja składam inną propozycję.
Jeżeli z Państwa strony uzyskam poparcie, które w efekcie pozwoli mi uzyskać mandat radnego to składam deklarację, że zobowiązuję się do podjęcia wszelkich czynności prawno-organizacyjnych w celu utworzenia na terenie naszego osiedla punktu kontaktowego dla mieszkańców (w budynku pobliskiej szkoły lub w innym odpowiednim miejscu ).
W nim będziecie mogli Państwo na bieżąco zgłaszać wszelkie sprawy i problemy wymagające pilnego rozwiązania czy załatwienia jak również dzielić się spostrzeżeniami i uwagami dotyczącymi funkcjonowania osiedla, dzielnicy czy miasta (obecnie by coś z radnym załatwić lub mu jakąś sprawę przekazać trzeba udać się do Rudy, Goduli, Chebzia czy nawet do Nowego Bytomia).
Chciałbym być Waszym reprezentantem w Radzie Miasta by jak najbardziej trafnie, logicznie a zarazem również i nieco ekspansywnie móc oddziaływać na władze miasta przy przekazywaniu im naszych problemów czy uwag i to w każdej sferze życia publicznego.
A ponieważ sam osobiście już wiem:
· jak to „działa”,
· jak należy się poruszać w sferze samorządowej,
· posiadam odpowiednią wiedzę, doświadczenie i przygotowanie do pracy w tej materii,
to uprzejmie proszę o poparcie w obecnych wyborach samorządowych. Ja nie zawiodę!
Prosząc zatem o poparcie mojej kandydatury łączę wyrazy szacunku.

Józef Osmenda

Swoją deklarację wyborczą zrealizowałem bo w budynku SP 30 przy ul.Chryzantem pełnię (razem z innymi radnymi) zwoje dyżury!
Oprócz tego dyżury pełnię w G 2 przy ul.Sprusa w Rudzie; w SP 6 przy ul.Bytomskiej w Orzegowie; w SP 40 przy ul.Joanny na Goduli, w MP 14 przy ul.Węglowej w Chebziu, w siedzibie SLD przy ul.Niedurnego w Nowym Bytomiu i dodatkowo w siedzibie RO ADM 3 przy ul.Norwida.
Na bieżąco załatwiam sprawy i problemy mieszkańców i czasu nie liczę. A tera z w dniu 24 czerwca br mam być odwołany w drodze referendum co mnie bardzo zdumiewa ale trudno!