niedziela, 30 listopada 2008
Podwaliny demokracji
No i kolejny odcinek moich wspomnień obrazujących budowanie społeczeństwa obywatelskiego i demokratycznego na długo przed pzryjęciem Polski do Unii Europejskiej. Już w 1990 roku w Rudzie Ślaskiej miały miejsce pierwsze tego typu pionierskie i innowacyjne spotkania w tej materii. A więc prezentuję 3-ci odcinek wspomnień:
W czasie pierwszego pobytu w Polsce Niemcy zwiedzili Katowice, Kraków, Oświęcim i Częstochowę no i naszą Rudę Śląską. W naszym mieście główną i nie wątpliwą atrakcją był zjazd pod ziemię na kop.”Wawel” gdzie Niemcy byli pod wrażeniem trudnych warunków pracy górnika. Nie wszyscy zresztą pod ziemię zjechali tylko ci najodważniejsi!
Myślę, że naszym wspólnym wysiłkiem i zaangażowaniem sprawiliśmy, że grupa niemiecka czuła się u nas jak w domu. Staraliśmy się zapełnić im czas w ciągu dnia różnymi wyjazdami i atrakcjami turystycznymi o czym już wspomniałem a były także i takie popołudnia i wieczory, które spędzaliśmy razem na obszernej sali stołówki, wymieniając poglądy, upominki, dyskutując, śpiewając, tańcząc i poznając się wzajemnie. Już wtedy zaczęły się zawiązywać pierwsze kontakty i przyjaźnie z których niektóre przetrwały do dzisiejszego dnia. Niektórzy zapraszali poszczególnych uczestników grupy niemieckiej do swoich domów na prywatne już całkiem spotkania. Nastroje z obydwu stron w czasie pobytu grupy niemieckiej w Polsce były dobre a zostało to udokumentowane na zdjęciach i taśmach wideo.
Siedem dni pobytu grupy niemieckiej w Rudzie Śląskiej minęło bardzo szybko no i goście wyjechali. Ale w naszych umysłach zakiełkowały pierwsze przemyślenia co do przyszłości i dalszej współpracy. Jak się potem okazało następne nasze działania po polskiej stronie jako przyszłego stowarzyszenia miały miejsce dopiero ponad rok później. W międzyczasie w Niemczech pierwotna Grupa Kulturalna zawiązała się w Leimen w stowarzyszenie a my w Rudzie Śląskiej pracowaliśmy nad przyszłym statutem naszego stowarzyszenia. W listopadzie 1992 roku zawiązała się już na dobre polska grupa inicjatywna, która podjęła prace nad opracowaniem projektu statutu stowarzyszenia. Nie było to wcale łatwe ponieważ w Polsce pomimo tego, że już funkcjonowała Ustawa prawo o stowarzyszeniach z dnia 7 kwietnia 1989 r. to tego typu stowarzyszeń jeszcze nie było. Nie mieliśmy więc w tej materii żadnych wzorców tylko byliśmy zdani sami na siebie. W okresie zimowym projekt statutu został jednak przez nas napisany i wczesną wiosną oddany do sądu rejestrowego. Po kilkukrotnym podejściu i uzupełnieniu statutu wraz z naniesieniem wskazanych prze sąd poprawek finał miał miejsce w maju 1993 roku gdzie w sądzie rejestrowym w Katowicach Statut Stowarzyszenia Koło Przyjaźni Miast Ruda Śląska –Leimen został zarejestrowany!
Pierwszy Zarząd stowarzyszenia funkcjonował w następującym składzie:
Józef Osmenda – prezydent,
Janusz Ruda – 1-szy wiceprezydent,
Teresa Chudziak – 2-gi wiceprezydent,
Krzysztof Żok – sekretarz,
Kornela Wagner-Wrona – skarbnik.
Można dzisiaj uznać, że już na tamte czasy Statut naszego stowarzyszenia był bardzo nowatorski a i w pewnym sensie wyprzedził bieg historii! Pomijając sprawy organizacyjne i typowo merytoryczne w projekcie statutu zawarto między innymi takie zadania jak:
-wymianę doświadczeń w różnych dziedzinach oraz propagowanie współpracy kulturalnej, sportowej i turystycznej poprzez aktywną wymianę zorganizowanych grup dzieci, młodzieży i dorosłych,
-nawiązywanie kontaktów pomiędzy osobami prywatnymi,
-inicjowanie kontaktów w zakresie przedsięwzięć gospodarczych pomiędzy
małymi i średnimi przedsiębiorstwami i wspieranie takich działań ze strony
stowarzyszenia,
-sprawowanie pieczy nad wszelkimi inicjatywami zacieśniającymi powiązania
partnerskie obu miast,
-propagowanie idei Wspólnej Europy.
poniedziałek, 17 listopada 2008
Podróże kształcą.........
....czyli jak zakładaliśmy wspólną Europę już w 1990 roku!
Jest to ciąg dalszy poprzedniego posta czyli inaczej: " To myśmy byli pionierami"!
W Niemczech partnerskie stowarzyszenia pomiędzy miastami były już dawno czymś normalnym i szeroko praktykowanym więc stwierdzono, że zaistniały już warunki by takie przedsięwzięcie docelowo realizować właśnie teraz w kierunku Polski a konkretnie Rudy Śląskiej.
Wstępnie zaplanowano, że w roku 1990 zostanie zaproszona i ugoszczona określona później dokładnie ilościowo (lecz nie mniej niż 60 osób) grupa z Rudy Śląskiej w której jednak zdecydowanie przeważać muszą dzieci i młodzież. Grupa ta znajdzie zakwaterowanie i wyżywienie w rodzinach niemieckich zamieszkałych w miejscowościach Sadhausen, Leimen oraz w St.Ilgen, NuBloch i Walldorf. Jednak by to przedsięwzięcie można było zrealizować to również i w Polsce a konkretnie w Rudzie Śląskiej i to jeszcze w tym samym roku muszą być zapewnione warunki do rewizyty dla grupy niemieckiej liczącej około 60 osób.
Ta „wymiana” stron miała się odbyć na podłożu kulturalnym w związku z czym z naszej strony od razu w rachubę wchodził funkcjonujący już od 1985 roku Dziecięcy Zespół Pieśni i Tańca „Rudzianie”. Strona niemiecka miała z kolei zaprezentować zespół baletowy, taneczny i grupę akordeonistów. Ponieważ po stronie niemieckiej zdawano sobie sprawę z tego, że taki pobyt jest dosyć kosztowny a nie miano rozeznania jaki jest status materialny poszczególnych polskich rodzin i czy przede wszystkim znajdzie się odpowiednia ilość polskich rodzin chcących przyjąć gości niemieckich na okres pobytu w Polsce w swoich mieszkaniach (nie było to u nas jeszcze rozpowszechnione) zdecydowano się na inne rozwiązanie. Tym rozwiązaniem miało być grupowe zakwaterowanie grupy niemieckiej w jednym z obiektów na terenie miasta Ruda Śląska do takiego celu przystosowanego i w miarę o przyzwoitym standardzie.
Tak się złożyło, że w tym czasie akurat piastowałem stanowisko dyrektora Zasadniczej Szkoły Górniczej KWK”Wawel” , przy której funkcjonował jeden z lepszych w mieście i okolicy dobrze wyposażony w sprzęt i meble internat a niemal centralne jego w mieście położenie było w tym przypadku dodatkowym atrybutem. Może to zabrzmi mało wiarygodnie i będzie zaskoczeniem ale nawet w tamtych latach dysponowaliśmy w internacie wyodrębnioną po remoncie częścią budynku, dosyć nowocześnie urządzoną i wyposażoną, która służyła nam jako część hotelowa a pokoje w tej części internatu miały zdecydowanie wyższy standard niż niejedne pokoje hotelowe w okolicy. Niejednokrotnie zatem w tej części hotelowej zamieszkiwały liczne delegacje zagraniczne i krajowe o różnym statusie.
To między innymi zadecydowało, że wskazania odnośnie zapewnienia przyjęcia i zakwaterowania w 1990 roku w Rudzie Śląskiej grupy niemieckiej ukierunkowano w moją stronę czyli ZSG KWK ”Wawel”. W wstępnych rozmowach zaproponowałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie by w okresie letnim jak już będą wakacje dla młodzieży tą część hotelową pomieszczeń internatu udostępnić i wykorzystać do zakwaterowania i ugoszczenia w Rudzie Śląskiej niemieckich gości. Ustalono, że koszty wyżywienia miały być pokryte ze składek rodziców dzieci tańczących w zespole „Rudzianie” oraz innych zadeklarowanych i zainteresowanych osób prywatnych. Natomiast koszty zakwaterowania (energia, woda, ścieki, materiały, płace pracowników obsługi) miały zostać pokryte przez ZSG.KWK „Wawel” i kopalnię ”Wawel”.
Na mojej zatem osobie i głowie oraz wydelegowanych do tego pracowników ZSG KWK ”Wawel” jak również kilku osób z otoczenia zespołu „Rudzianie” miały spocząć już w niedalekiej przyszłości wszystkie sprawy organizacyjne związane z pobytem w Rudzie Śląskiej grupy niemieckiej.
Żeby lepiej zorientować się jakie są oczekiwania strony niemieckiej oraz poznać je od t.zw. podszewki zostałem „dokoptowany” do grupy polskiej, która miała wyjechać z zespołem „Rudzianie” w czerwcu 1990 roku na specjalne zaproszenie do ówczesnej wtedy Republiki Federalnej Niemiec. Stało się to dokładnie w okresie od 9-16 czerwca 1990 roku i moim zdaniem należy uznać, że ci uczestnicy polskiej grupy, którzy wtedy wyjechali to byli „pionierzy” przyszłej współpracy pomiędzy mającymi się później zawiązać stowarzyszeniami po obydwu stronach o nazwie: „Koło przyjaźni miast Ruda Śląska - Leimen” !
Docelowo dotarliśmy do miejscowości Sandhaussen, gdzie w miejscowej hali sportowo-widowiskowej zostaliśmy przyjęci przez organizatorów i przydzieleni do poszczególnych rodzin niemieckich. Głównym organizatorem naszego pobytu w Niemczech była Grupa Kulturalna pod kierownictwem Jurgena Karstena i Róży Michna, Grupa Baletowa Henryka Szymczaka, burmistrz miasta Sandhausen pan Berth, nadburmistrz miasta Leimen pan Herbert Ehrbar oraz Zakłady Cementowe Heidelberg.
W Niemczech poznaliśmy po raz pierwszy (myślę, że w odczuciu zdecydowanej większości uczestników) ów „smak zachodu” i naturalny obraz prawdziwej demokratycznej Europy, które parafrazując pojęcie można było niemalże „dotknąć osobiście”.
I chociaż nie wszystko człowieka zaskakiwało to jednak były sytuacje w których byliśmy pod wrażeniem i pełni podziwu dla tamtejszych rozwiązań w zakresie funkcjonowania niektórych dziedzin życia obywateli.
Niemniej jednak wszędzie byliśmy przyjmowani bardzo serdecznie
a „Rudzianie” na swoich występach wręcz entuzjastycznie. Niewątpliwą barierą był język bo nie wszyscy niemiecki czy angielski z naszej strony znali a Niemcy z kolei nie znali polskiego. Z pomocą wtedy przychodzili „nasi”, którzy już tam od pewnego czasu mieszkali i służyli za tłumaczy. Jednak niewątpliwie prawdziwymi filarami w materii tłumaczenia okazali się być pani Róża Michna i pan Paul Pogodala, którzy byli prawie, że na każde zawołanie. Ja sam wtedy posiłkowałem się małym słownikiem języka angielskiego ale zdawałem sobie sprawę, że chcąc nawiązać w przyszłości stałe kontakty bez języka niemieckiego ani rusz! Była to też już pierwsza wskazówka, że muszę mieć w Polsce w czasie rewizyty kilka osób znających język niemiecki by był zapewniony względny komfort w kontaktowaniu się. Na marginesie muszę stwierdzić, że języka niemieckiego zacząłem się uczyć na poważnie dopiero właśnie od tego wyjazdu i chociaż biegle nim nie władam to na tyle wystarczająco by jednak zaowocowało to pozytywnie w późniejszych kontaktach prywatnych czy służbowych.
W czasie pierwszego pobytu w Niemczech parafrazując powiedzenie, że „podróże kształcą” miałem możliwość zapoznania się tam z pracą i funkcjonowaniem niemieckiego samorządu terytorialnego, urzędu gminy, szkoły zawodowej im Karola Boscha wraz z organizacją systemu oświaty, klubów i obiektów sportowych czy zakładów pracy jakim była komunalna oczyszczalnia ścieków czy cementownia Heidelberg.
Na marginesie chciałbym stwierdzić, że z satysfakcją stwierdziłem w czasie zwiedzania szkoły zawodowej iż nasza pracownia miernictwa elektrycznego funkcjonująca przy ZSG KWK”Wawel” w niczym nie ustępuje pracowni niemieckiej. Różnica polegała tylko na tym, ze my w Polsce zrobiliśmy pracownię własnymi siłami zaś w szkole niemieckiej wykonała ją specjalistyczna do tego firma.
Mieszkałem w Sandhausen w domu nauczycielki i emerytowanego urzędnika państwowego więc warunki bytowe miałem wręcz komfortowe a jednocześnie miałem możliwość porównania warunków życiowych inteligencji polskiej i niemieckiej. Wieczorami łamaną angielszczyzną i strzępkami, że tak powiem języka niemieckiego prowadziliśmy szerokie dyskusje na różne tematy. Niemcy byli bardzo ciekawi co do warunków naszego życia w ówczesnej Polsce, w kraju po byłym obozie socjalistycznym w kraju, który już zaczynał „pukać” do drzwi wspólnej Europy co za kilkanaście lat miało stać się faktem.
W holu ratuszu w Leimen stał stojak drogowskaz pokazujący z jakimi miastami na świecie to miasto ma nawiązane partnerskie stosunki. Z tego co pamiętam było tam wówczas co najmniej 9 herbów różnych miast z Francji, Hiszpanii, Portugalii a nawet Turcji. Dzisiaj tych herbów jest już 20 w tym i herb Rudy Śląskiej co szczególnie nas rudzian musi cieszyć a zwłaszcza tych „pionierów” o których wcześniej wspomniałem.
Jako ciekawostkę należy podać, że Leimen to miasto rodzinne Borisa Beckera, słynnego niemieckiego tenisisty, triumfatora Wimbledonu i zwycięzcy licznych turniejów tenisowych na całym świecie. Boris Becker ma swoją specjalną „wieczną” ekspozycję w jednej z sal ratusza w Leimen obrazującą jego życiorys i drogę do kariery i sławy!
Jako turyści mieliśmy również okazję zobaczyć z bliska jego rodzinny dom i korty na których stawiał jako zawodnik pierwsze kroki i w pocie czoła szlifował swój talent. Zwiedziliśmy również Heidelberg jedno z najstarszych miast studenckich w Europie z jego słynną górą zamkową i licznymi zabytkowymi obiektami. Będąc w dolinie Renu i Neckaru nie mogło się obyć bez rejsu stateczkiem po tym szlaku wodnym co organizatorzy nam również zafundowali. To co jednak w czasie popytu utkwiło mi w pamięci to dbałość otoczenia o ludzi starszych czyli seniorów rodzin. Również organizacja imprez dla społeczeństwa przez różne związki, ferajny czy stowarzyszenia były przedsięwzięciami godnymi do przeszczepienia i naśladowania w naszym rodzimym kraju. Myślę, że tak się częściowo z biegiem czasu stało! Pełni zatem wrażeń oraz z dużym bagażem doświadczeń, zmęczeni ale też i zadowoleni wracaliśmy do Polski by przygotować się na przyjęcie niemieckich gości.
A czasu na to dużo już nie mieliśmy bo tylko niecały miesiąc!
Zgodnie zatem z wcześniejszymi ustaleniami i założeniami do rewizyty strony niemieckiej w Rudzie Śląskiej doszło w dniach 15-21 lipca 1990 roku. Z naszej strony staraliśmy się zapewnić im pobyt na miarę naszych aktualnych możliwości ale mogę stwierdzić, że niczego grupie niemieckiej nie brakowało. Był to akurat okres wczesnej transformacji i zaopatrzenie w sklepach było w miarę dobre i wystarczające. Musiałem jednak trzymać nieustannie rękę na pulsie i w okresie ich pobytu pełniłem różne funkcje czyli byłem: zaopatrzeniowcem, kierowcą, muzykiem, konferansjerem, przewodnikiem, barmanem czy nawet bagażowym śpiąc po dwie czy trzy godziny na dobę. Dzielnie wspomagali mnie w tym działaniu pan Janusz Ruda z żoną Grażyną (przewodnicy i organizatorzy imprez),pan Bogdan Wągrowski, i Józef Stachnowski (tłumacze), pani Halina Lewandowska i Ewa Krzyszczyk (przygotowywanie posiłków, obsługa stołówki i internatu), pani Barbara Bożek (sprawy organizacyjne na linii szkoła - kopalnia) jak również niektórzy rodzice i opiekunowie dzieci zespołu Rudzianie (p.p.Ignacy Ficek, Jan Mazur, Jadwiga Niesler, Urszula Belok, Magdalena Kalyta). Chciałbym podkreślić, że osób całkowicie bezinteresownie zaangażowanych przy organizacji pobytu w Polsce niemieckich gości było znacznie więcej i nie sposób ich wszystkich wymienić niemniej jednak wszystkim należą się słowa uznania i podziękowania.
Władze samorządowe naszego miasta także były żywotnie zainteresowane pobytem grupy niemieckiej a na specjalnie zorganizowanym spotkaniu doszło do wymiany poglądów
i wstępnych rozmów co do ewentualnego w przyszłości partnerstwa i współpracy oraz wstępnego ustalenia oczekiwań po obydwu stronach.
W reprezentacyjnej sali świetlicy w budynku Zasadniczej Szkoły Górniczej KWK ”Wawel” doszło zatem do kameralnego spotkania grupy samorządowców Rudy Śląskiej z prezydentem miasta p.Zygmuntem Żymełką na czele, naczelnikiem wydziału Kultury Urzędu Miejskiego p. Teresę Chudziak i radnym Rady Miasta p.Janem Bąk, grupy inicjatywnej przyszłego stowarzyszenia ze strony polskiej reprezentowanej przez moją osobę i Janusza Rudę a ze strony niemieckiej przez Jurgena Karstena, Różę Michna, Paula Pogodala i Rudiego Sailera. W spotkaniu udział wzięli również przedstawiciele zespołu „Rudzianie” p. Jan Mazur, p.Ignacy Ficek oraz p. Jadwiga Niesler oraz dyrektor Domu Kultury KWK.”Wawel” p.Marek Topol. Spotkanie upłynęło w miłej i serdecznej atmosferze. Dyskutowano, wymieniano się spostrzeżeniami i poglądami, miała też miejsce czynna muzyka w wykonaniu samych uczestników z obydwu stron, tańce i śpiewy!
Niemcy byli zaskoczeni naszą gościnnością, atmosferą spotkania, zaopatrzeniem stołów, wystrojem sali no i rozmachem z jakim ową imprezę przygotowaliśmy.
Śmiało można zaryzykować stwierdzeniem, że po tym spotkaniu z udziałem władz samorządowych Rudy Śląskiej i przedstawicieli z Leimen w zakresie międzynarodowego partnerstwa zaświeciło dla nas obustronne „zielone światło”!
Jest to ciąg dalszy poprzedniego posta czyli inaczej: " To myśmy byli pionierami"!
W Niemczech partnerskie stowarzyszenia pomiędzy miastami były już dawno czymś normalnym i szeroko praktykowanym więc stwierdzono, że zaistniały już warunki by takie przedsięwzięcie docelowo realizować właśnie teraz w kierunku Polski a konkretnie Rudy Śląskiej.
Wstępnie zaplanowano, że w roku 1990 zostanie zaproszona i ugoszczona określona później dokładnie ilościowo (lecz nie mniej niż 60 osób) grupa z Rudy Śląskiej w której jednak zdecydowanie przeważać muszą dzieci i młodzież. Grupa ta znajdzie zakwaterowanie i wyżywienie w rodzinach niemieckich zamieszkałych w miejscowościach Sadhausen, Leimen oraz w St.Ilgen, NuBloch i Walldorf. Jednak by to przedsięwzięcie można było zrealizować to również i w Polsce a konkretnie w Rudzie Śląskiej i to jeszcze w tym samym roku muszą być zapewnione warunki do rewizyty dla grupy niemieckiej liczącej około 60 osób.
Ta „wymiana” stron miała się odbyć na podłożu kulturalnym w związku z czym z naszej strony od razu w rachubę wchodził funkcjonujący już od 1985 roku Dziecięcy Zespół Pieśni i Tańca „Rudzianie”. Strona niemiecka miała z kolei zaprezentować zespół baletowy, taneczny i grupę akordeonistów. Ponieważ po stronie niemieckiej zdawano sobie sprawę z tego, że taki pobyt jest dosyć kosztowny a nie miano rozeznania jaki jest status materialny poszczególnych polskich rodzin i czy przede wszystkim znajdzie się odpowiednia ilość polskich rodzin chcących przyjąć gości niemieckich na okres pobytu w Polsce w swoich mieszkaniach (nie było to u nas jeszcze rozpowszechnione) zdecydowano się na inne rozwiązanie. Tym rozwiązaniem miało być grupowe zakwaterowanie grupy niemieckiej w jednym z obiektów na terenie miasta Ruda Śląska do takiego celu przystosowanego i w miarę o przyzwoitym standardzie.
Tak się złożyło, że w tym czasie akurat piastowałem stanowisko dyrektora Zasadniczej Szkoły Górniczej KWK”Wawel” , przy której funkcjonował jeden z lepszych w mieście i okolicy dobrze wyposażony w sprzęt i meble internat a niemal centralne jego w mieście położenie było w tym przypadku dodatkowym atrybutem. Może to zabrzmi mało wiarygodnie i będzie zaskoczeniem ale nawet w tamtych latach dysponowaliśmy w internacie wyodrębnioną po remoncie częścią budynku, dosyć nowocześnie urządzoną i wyposażoną, która służyła nam jako część hotelowa a pokoje w tej części internatu miały zdecydowanie wyższy standard niż niejedne pokoje hotelowe w okolicy. Niejednokrotnie zatem w tej części hotelowej zamieszkiwały liczne delegacje zagraniczne i krajowe o różnym statusie.
To między innymi zadecydowało, że wskazania odnośnie zapewnienia przyjęcia i zakwaterowania w 1990 roku w Rudzie Śląskiej grupy niemieckiej ukierunkowano w moją stronę czyli ZSG KWK ”Wawel”. W wstępnych rozmowach zaproponowałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie by w okresie letnim jak już będą wakacje dla młodzieży tą część hotelową pomieszczeń internatu udostępnić i wykorzystać do zakwaterowania i ugoszczenia w Rudzie Śląskiej niemieckich gości. Ustalono, że koszty wyżywienia miały być pokryte ze składek rodziców dzieci tańczących w zespole „Rudzianie” oraz innych zadeklarowanych i zainteresowanych osób prywatnych. Natomiast koszty zakwaterowania (energia, woda, ścieki, materiały, płace pracowników obsługi) miały zostać pokryte przez ZSG.KWK „Wawel” i kopalnię ”Wawel”.
Na mojej zatem osobie i głowie oraz wydelegowanych do tego pracowników ZSG KWK ”Wawel” jak również kilku osób z otoczenia zespołu „Rudzianie” miały spocząć już w niedalekiej przyszłości wszystkie sprawy organizacyjne związane z pobytem w Rudzie Śląskiej grupy niemieckiej.
Żeby lepiej zorientować się jakie są oczekiwania strony niemieckiej oraz poznać je od t.zw. podszewki zostałem „dokoptowany” do grupy polskiej, która miała wyjechać z zespołem „Rudzianie” w czerwcu 1990 roku na specjalne zaproszenie do ówczesnej wtedy Republiki Federalnej Niemiec. Stało się to dokładnie w okresie od 9-16 czerwca 1990 roku i moim zdaniem należy uznać, że ci uczestnicy polskiej grupy, którzy wtedy wyjechali to byli „pionierzy” przyszłej współpracy pomiędzy mającymi się później zawiązać stowarzyszeniami po obydwu stronach o nazwie: „Koło przyjaźni miast Ruda Śląska - Leimen” !
Docelowo dotarliśmy do miejscowości Sandhaussen, gdzie w miejscowej hali sportowo-widowiskowej zostaliśmy przyjęci przez organizatorów i przydzieleni do poszczególnych rodzin niemieckich. Głównym organizatorem naszego pobytu w Niemczech była Grupa Kulturalna pod kierownictwem Jurgena Karstena i Róży Michna, Grupa Baletowa Henryka Szymczaka, burmistrz miasta Sandhausen pan Berth, nadburmistrz miasta Leimen pan Herbert Ehrbar oraz Zakłady Cementowe Heidelberg.
W Niemczech poznaliśmy po raz pierwszy (myślę, że w odczuciu zdecydowanej większości uczestników) ów „smak zachodu” i naturalny obraz prawdziwej demokratycznej Europy, które parafrazując pojęcie można było niemalże „dotknąć osobiście”.
I chociaż nie wszystko człowieka zaskakiwało to jednak były sytuacje w których byliśmy pod wrażeniem i pełni podziwu dla tamtejszych rozwiązań w zakresie funkcjonowania niektórych dziedzin życia obywateli.
Niemniej jednak wszędzie byliśmy przyjmowani bardzo serdecznie
a „Rudzianie” na swoich występach wręcz entuzjastycznie. Niewątpliwą barierą był język bo nie wszyscy niemiecki czy angielski z naszej strony znali a Niemcy z kolei nie znali polskiego. Z pomocą wtedy przychodzili „nasi”, którzy już tam od pewnego czasu mieszkali i służyli za tłumaczy. Jednak niewątpliwie prawdziwymi filarami w materii tłumaczenia okazali się być pani Róża Michna i pan Paul Pogodala, którzy byli prawie, że na każde zawołanie. Ja sam wtedy posiłkowałem się małym słownikiem języka angielskiego ale zdawałem sobie sprawę, że chcąc nawiązać w przyszłości stałe kontakty bez języka niemieckiego ani rusz! Była to też już pierwsza wskazówka, że muszę mieć w Polsce w czasie rewizyty kilka osób znających język niemiecki by był zapewniony względny komfort w kontaktowaniu się. Na marginesie muszę stwierdzić, że języka niemieckiego zacząłem się uczyć na poważnie dopiero właśnie od tego wyjazdu i chociaż biegle nim nie władam to na tyle wystarczająco by jednak zaowocowało to pozytywnie w późniejszych kontaktach prywatnych czy służbowych.
W czasie pierwszego pobytu w Niemczech parafrazując powiedzenie, że „podróże kształcą” miałem możliwość zapoznania się tam z pracą i funkcjonowaniem niemieckiego samorządu terytorialnego, urzędu gminy, szkoły zawodowej im Karola Boscha wraz z organizacją systemu oświaty, klubów i obiektów sportowych czy zakładów pracy jakim była komunalna oczyszczalnia ścieków czy cementownia Heidelberg.
Na marginesie chciałbym stwierdzić, że z satysfakcją stwierdziłem w czasie zwiedzania szkoły zawodowej iż nasza pracownia miernictwa elektrycznego funkcjonująca przy ZSG KWK”Wawel” w niczym nie ustępuje pracowni niemieckiej. Różnica polegała tylko na tym, ze my w Polsce zrobiliśmy pracownię własnymi siłami zaś w szkole niemieckiej wykonała ją specjalistyczna do tego firma.
Mieszkałem w Sandhausen w domu nauczycielki i emerytowanego urzędnika państwowego więc warunki bytowe miałem wręcz komfortowe a jednocześnie miałem możliwość porównania warunków życiowych inteligencji polskiej i niemieckiej. Wieczorami łamaną angielszczyzną i strzępkami, że tak powiem języka niemieckiego prowadziliśmy szerokie dyskusje na różne tematy. Niemcy byli bardzo ciekawi co do warunków naszego życia w ówczesnej Polsce, w kraju po byłym obozie socjalistycznym w kraju, który już zaczynał „pukać” do drzwi wspólnej Europy co za kilkanaście lat miało stać się faktem.
W holu ratuszu w Leimen stał stojak drogowskaz pokazujący z jakimi miastami na świecie to miasto ma nawiązane partnerskie stosunki. Z tego co pamiętam było tam wówczas co najmniej 9 herbów różnych miast z Francji, Hiszpanii, Portugalii a nawet Turcji. Dzisiaj tych herbów jest już 20 w tym i herb Rudy Śląskiej co szczególnie nas rudzian musi cieszyć a zwłaszcza tych „pionierów” o których wcześniej wspomniałem.
Jako ciekawostkę należy podać, że Leimen to miasto rodzinne Borisa Beckera, słynnego niemieckiego tenisisty, triumfatora Wimbledonu i zwycięzcy licznych turniejów tenisowych na całym świecie. Boris Becker ma swoją specjalną „wieczną” ekspozycję w jednej z sal ratusza w Leimen obrazującą jego życiorys i drogę do kariery i sławy!
Jako turyści mieliśmy również okazję zobaczyć z bliska jego rodzinny dom i korty na których stawiał jako zawodnik pierwsze kroki i w pocie czoła szlifował swój talent. Zwiedziliśmy również Heidelberg jedno z najstarszych miast studenckich w Europie z jego słynną górą zamkową i licznymi zabytkowymi obiektami. Będąc w dolinie Renu i Neckaru nie mogło się obyć bez rejsu stateczkiem po tym szlaku wodnym co organizatorzy nam również zafundowali. To co jednak w czasie popytu utkwiło mi w pamięci to dbałość otoczenia o ludzi starszych czyli seniorów rodzin. Również organizacja imprez dla społeczeństwa przez różne związki, ferajny czy stowarzyszenia były przedsięwzięciami godnymi do przeszczepienia i naśladowania w naszym rodzimym kraju. Myślę, że tak się częściowo z biegiem czasu stało! Pełni zatem wrażeń oraz z dużym bagażem doświadczeń, zmęczeni ale też i zadowoleni wracaliśmy do Polski by przygotować się na przyjęcie niemieckich gości.
A czasu na to dużo już nie mieliśmy bo tylko niecały miesiąc!
Zgodnie zatem z wcześniejszymi ustaleniami i założeniami do rewizyty strony niemieckiej w Rudzie Śląskiej doszło w dniach 15-21 lipca 1990 roku. Z naszej strony staraliśmy się zapewnić im pobyt na miarę naszych aktualnych możliwości ale mogę stwierdzić, że niczego grupie niemieckiej nie brakowało. Był to akurat okres wczesnej transformacji i zaopatrzenie w sklepach było w miarę dobre i wystarczające. Musiałem jednak trzymać nieustannie rękę na pulsie i w okresie ich pobytu pełniłem różne funkcje czyli byłem: zaopatrzeniowcem, kierowcą, muzykiem, konferansjerem, przewodnikiem, barmanem czy nawet bagażowym śpiąc po dwie czy trzy godziny na dobę. Dzielnie wspomagali mnie w tym działaniu pan Janusz Ruda z żoną Grażyną (przewodnicy i organizatorzy imprez),pan Bogdan Wągrowski, i Józef Stachnowski (tłumacze), pani Halina Lewandowska i Ewa Krzyszczyk (przygotowywanie posiłków, obsługa stołówki i internatu), pani Barbara Bożek (sprawy organizacyjne na linii szkoła - kopalnia) jak również niektórzy rodzice i opiekunowie dzieci zespołu Rudzianie (p.p.Ignacy Ficek, Jan Mazur, Jadwiga Niesler, Urszula Belok, Magdalena Kalyta). Chciałbym podkreślić, że osób całkowicie bezinteresownie zaangażowanych przy organizacji pobytu w Polsce niemieckich gości było znacznie więcej i nie sposób ich wszystkich wymienić niemniej jednak wszystkim należą się słowa uznania i podziękowania.
Władze samorządowe naszego miasta także były żywotnie zainteresowane pobytem grupy niemieckiej a na specjalnie zorganizowanym spotkaniu doszło do wymiany poglądów
i wstępnych rozmów co do ewentualnego w przyszłości partnerstwa i współpracy oraz wstępnego ustalenia oczekiwań po obydwu stronach.
W reprezentacyjnej sali świetlicy w budynku Zasadniczej Szkoły Górniczej KWK ”Wawel” doszło zatem do kameralnego spotkania grupy samorządowców Rudy Śląskiej z prezydentem miasta p.Zygmuntem Żymełką na czele, naczelnikiem wydziału Kultury Urzędu Miejskiego p. Teresę Chudziak i radnym Rady Miasta p.Janem Bąk, grupy inicjatywnej przyszłego stowarzyszenia ze strony polskiej reprezentowanej przez moją osobę i Janusza Rudę a ze strony niemieckiej przez Jurgena Karstena, Różę Michna, Paula Pogodala i Rudiego Sailera. W spotkaniu udział wzięli również przedstawiciele zespołu „Rudzianie” p. Jan Mazur, p.Ignacy Ficek oraz p. Jadwiga Niesler oraz dyrektor Domu Kultury KWK.”Wawel” p.Marek Topol. Spotkanie upłynęło w miłej i serdecznej atmosferze. Dyskutowano, wymieniano się spostrzeżeniami i poglądami, miała też miejsce czynna muzyka w wykonaniu samych uczestników z obydwu stron, tańce i śpiewy!
Niemcy byli zaskoczeni naszą gościnnością, atmosferą spotkania, zaopatrzeniem stołów, wystrojem sali no i rozmachem z jakim ową imprezę przygotowaliśmy.
Śmiało można zaryzykować stwierdzeniem, że po tym spotkaniu z udziałem władz samorządowych Rudy Śląskiej i przedstawicieli z Leimen w zakresie międzynarodowego partnerstwa zaświeciło dla nas obustronne „zielone światło”!
To myśmy byli pionierami......
Mamy dzisiaj wspólną Europę czyli Polska jest w Unii Europejskiej. Dzisiaj się wszystkim dobrze gada i wypina pierś do medali a tymczasem?
Jak to wyglądało np. w roku 1990 jak owym dzisiejszym bohaterom odnowicielom, zbawicielom, "reformatołom", "szamborzystom" i "talenciakom" nawet się to nie śniło?
A ja już w 1990 roku pojechałem z pewną grupą rudzian na zachód "zakładać" Wspólnotę Europejską"!
A więc trochę wspomnień przytaczam:
RUDA ŚLĄSKA - LEIMEN od zarania do nadal......!
Z Polski ludzie zawsze wyjeżdżali za chlebem i to bez względu na ustrój czy czasy. Książkowa postać sienkiewiczowskiego „Latarnika” jest tego typowym przykładem. Lata przed nim i lata za nim niczego w tej kwestii nie zmieniły bo „za chlebem” udawali się ci, którzy w Ojczyźnie nie widzieli dla siebie łatwej i prostej drogi ani do jego posiadania ani do konsumpcji.
W okresie PRL-u a więc w latach 1945-1989 oficjalnie „wielkich” wyjazdów na zachód nie było ale to tylko były pozory. Oprócz zafundowanej przez władzę w latach 60-tych „czystki syjonistycznej”, Polacy jak tylko umieli i mogli skorzystać z okazji to z kraju wyjeżdżali i nie wracali.
Dlaczego poruszam ten wątek?
Ponieważ uważam, że właśnie z powodu wyjazdu co „niektórych” a w tym i rudzian w przysłowiowy wielki świat nie było by przyczynku do jakichkolwiek wspomnień, działań, tworzenia czegoś nowego i czerpania wzorców z zachodniej demokracji. Inaczej mówiąc nie było by pędu do tworzenia i zawiązywania społeczeństwa obywatelskiego, wolnego w swoim myśleniu i działaniu i twórczości a przez to wybitnie aktywnego. Nie było by też docelowo idei zmierzającej do propagowania i tworzenia wspólnej jednej Europy!
Po dniu 6 luty 1988 r. a więc po „Okrągłym stole” w ówczesnej wtedy POLSCE w umysłach ludzi zaczęło promieniować zielone światło nadziei na nową rzeczywistość. A po pierwszych od 1945 całkowicie wolnych wyborach do Polskiego Parlamentu , które miały miejsce w dniu 27 października 1991 roku, rzeczywistość ta stała się faktem! Można śmiało powiedzieć, że dla Polaków nastały nowe czasy!
W połączeniu energii i pomysłów ludzi, którzy w różny sposób i dla różnego powodu wcześniej z Polski wyjechali z tymi którzy w kraju zostali zaczął się tworzyć nowy klimat dla społeczeństwa obywatelskiego. Zaistniała na bazie może jeszcze wtedy nie całkiem doskonałych lecz obowiązujących przepisów prawa, niczym nie skrępowana możliwość zawiązywania różnych fundacji czy stowarzyszeń albo też niezależnych kilku osobowych grup dyskusyjnych, filmowych, turystycznych ,muzycznych czy innych organizujących się w zależności od zainteresowań samych jej uczestników .
Nawet nowe partie polityczne „wyrastały” jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Wprawdzie większość z nich nazywana była partiami kanapowymi i ich żywot do dłuższych nie należał to jednak ich powstawanie świadczyło o pewnym „novum” jakim niewątpliwie była szeroko pojęta demokracja i wolność obywatelska z likwidacją cenzury włącznie.
Śmiało można stwierdzić, że w Rudzie Śląskiej byliśmy nawet i lepsi od krajowego ogółu a to głównie za sprawą tych, którzy wcześniej na zachód wyjechali a teraz prezentując nam pewne wzorce inspirowali nas do działania.
Byliśmy lepsi bo ta nasza rudzka inspiracja miała miejsce wprawdzie już po „Okrągłym stole” ale jeszcze przed pierwszymi wolnymi wyborami do polskiego Parlamentu !
Jak to zatem się stało i jak później potoczyło?
Otóż już pod koniec 1989 roku zadzwoniła do mnie z Niemiec pani Róża Michna (notabene moja ciotka), która już od pewnego czasu mieszkała w miejscowości Leimen w dzielnicy St.Ilgen. Poinformowała mnie, że w Niemczech w Leimen i Sandhausen zawiązała się grupa inicjatywna mieszkańców związanych w różny sposób z naszym miastem, która widzi potrzebę zawiązania w nieokreślonej bliżej przyszłości (ale im szybciej tym lepiej) partnerskich stowarzyszeń pomiędzy naszymi miastami. Na początek byłaby to współpraca w dziedzinie kultury a później w miarę rozwoju sytuacji ta współpraca obejmowała by i inne sektory życia publicznego.
c.d.n.
Jak to wyglądało np. w roku 1990 jak owym dzisiejszym bohaterom odnowicielom, zbawicielom, "reformatołom", "szamborzystom" i "talenciakom" nawet się to nie śniło?
A ja już w 1990 roku pojechałem z pewną grupą rudzian na zachód "zakładać" Wspólnotę Europejską"!
A więc trochę wspomnień przytaczam:
RUDA ŚLĄSKA - LEIMEN od zarania do nadal......!
Z Polski ludzie zawsze wyjeżdżali za chlebem i to bez względu na ustrój czy czasy. Książkowa postać sienkiewiczowskiego „Latarnika” jest tego typowym przykładem. Lata przed nim i lata za nim niczego w tej kwestii nie zmieniły bo „za chlebem” udawali się ci, którzy w Ojczyźnie nie widzieli dla siebie łatwej i prostej drogi ani do jego posiadania ani do konsumpcji.
W okresie PRL-u a więc w latach 1945-1989 oficjalnie „wielkich” wyjazdów na zachód nie było ale to tylko były pozory. Oprócz zafundowanej przez władzę w latach 60-tych „czystki syjonistycznej”, Polacy jak tylko umieli i mogli skorzystać z okazji to z kraju wyjeżdżali i nie wracali.
Dlaczego poruszam ten wątek?
Ponieważ uważam, że właśnie z powodu wyjazdu co „niektórych” a w tym i rudzian w przysłowiowy wielki świat nie było by przyczynku do jakichkolwiek wspomnień, działań, tworzenia czegoś nowego i czerpania wzorców z zachodniej demokracji. Inaczej mówiąc nie było by pędu do tworzenia i zawiązywania społeczeństwa obywatelskiego, wolnego w swoim myśleniu i działaniu i twórczości a przez to wybitnie aktywnego. Nie było by też docelowo idei zmierzającej do propagowania i tworzenia wspólnej jednej Europy!
Po dniu 6 luty 1988 r. a więc po „Okrągłym stole” w ówczesnej wtedy POLSCE w umysłach ludzi zaczęło promieniować zielone światło nadziei na nową rzeczywistość. A po pierwszych od 1945 całkowicie wolnych wyborach do Polskiego Parlamentu , które miały miejsce w dniu 27 października 1991 roku, rzeczywistość ta stała się faktem! Można śmiało powiedzieć, że dla Polaków nastały nowe czasy!
W połączeniu energii i pomysłów ludzi, którzy w różny sposób i dla różnego powodu wcześniej z Polski wyjechali z tymi którzy w kraju zostali zaczął się tworzyć nowy klimat dla społeczeństwa obywatelskiego. Zaistniała na bazie może jeszcze wtedy nie całkiem doskonałych lecz obowiązujących przepisów prawa, niczym nie skrępowana możliwość zawiązywania różnych fundacji czy stowarzyszeń albo też niezależnych kilku osobowych grup dyskusyjnych, filmowych, turystycznych ,muzycznych czy innych organizujących się w zależności od zainteresowań samych jej uczestników .
Nawet nowe partie polityczne „wyrastały” jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Wprawdzie większość z nich nazywana była partiami kanapowymi i ich żywot do dłuższych nie należał to jednak ich powstawanie świadczyło o pewnym „novum” jakim niewątpliwie była szeroko pojęta demokracja i wolność obywatelska z likwidacją cenzury włącznie.
Śmiało można stwierdzić, że w Rudzie Śląskiej byliśmy nawet i lepsi od krajowego ogółu a to głównie za sprawą tych, którzy wcześniej na zachód wyjechali a teraz prezentując nam pewne wzorce inspirowali nas do działania.
Byliśmy lepsi bo ta nasza rudzka inspiracja miała miejsce wprawdzie już po „Okrągłym stole” ale jeszcze przed pierwszymi wolnymi wyborami do polskiego Parlamentu !
Jak to zatem się stało i jak później potoczyło?
Otóż już pod koniec 1989 roku zadzwoniła do mnie z Niemiec pani Róża Michna (notabene moja ciotka), która już od pewnego czasu mieszkała w miejscowości Leimen w dzielnicy St.Ilgen. Poinformowała mnie, że w Niemczech w Leimen i Sandhausen zawiązała się grupa inicjatywna mieszkańców związanych w różny sposób z naszym miastem, która widzi potrzebę zawiązania w nieokreślonej bliżej przyszłości (ale im szybciej tym lepiej) partnerskich stowarzyszeń pomiędzy naszymi miastami. Na początek byłaby to współpraca w dziedzinie kultury a później w miarę rozwoju sytuacji ta współpraca obejmowała by i inne sektory życia publicznego.
c.d.n.
Subskrybuj:
Posty (Atom)