niedziela, 30 listopada 2008

Podwaliny demokracji





No i kolejny odcinek moich wspomnień obrazujących budowanie społeczeństwa obywatelskiego i demokratycznego na długo przed pzryjęciem Polski do Unii Europejskiej. Już w 1990 roku w Rudzie Ślaskiej miały miejsce pierwsze tego typu pionierskie i innowacyjne spotkania w tej materii. A więc prezentuję 3-ci odcinek wspomnień:

W czasie pierwszego pobytu w Polsce Niemcy zwiedzili Katowice, Kraków, Oświęcim i Częstochowę no i naszą Rudę Śląską. W naszym mieście główną i nie wątpliwą atrakcją był zjazd pod ziemię na kop.”Wawel” gdzie Niemcy byli pod wrażeniem trudnych warunków pracy górnika. Nie wszyscy zresztą pod ziemię zjechali tylko ci najodważniejsi!
Myślę, że naszym wspólnym wysiłkiem i zaangażowaniem sprawiliśmy, że grupa niemiecka czuła się u nas jak w domu. Staraliśmy się zapełnić im czas w ciągu dnia różnymi wyjazdami i atrakcjami turystycznymi o czym już wspomniałem a były także i takie popołudnia i wieczory, które spędzaliśmy razem na obszernej sali stołówki, wymieniając poglądy, upominki, dyskutując, śpiewając, tańcząc i poznając się wzajemnie. Już wtedy zaczęły się zawiązywać pierwsze kontakty i przyjaźnie z których niektóre przetrwały do dzisiejszego dnia. Niektórzy zapraszali poszczególnych uczestników grupy niemieckiej do swoich domów na prywatne już całkiem spotkania. Nastroje z obydwu stron w czasie pobytu grupy niemieckiej w Polsce były dobre a zostało to udokumentowane na zdjęciach i taśmach wideo.
Siedem dni pobytu grupy niemieckiej w Rudzie Śląskiej minęło bardzo szybko no i goście wyjechali. Ale w naszych umysłach zakiełkowały pierwsze przemyślenia co do przyszłości i dalszej współpracy. Jak się potem okazało następne nasze działania po polskiej stronie jako przyszłego stowarzyszenia miały miejsce dopiero ponad rok później. W międzyczasie w Niemczech pierwotna Grupa Kulturalna zawiązała się w Leimen w stowarzyszenie a my w Rudzie Śląskiej pracowaliśmy nad przyszłym statutem naszego stowarzyszenia. W listopadzie 1992 roku zawiązała się już na dobre polska grupa inicjatywna, która podjęła prace nad opracowaniem projektu statutu stowarzyszenia. Nie było to wcale łatwe ponieważ w Polsce pomimo tego, że już funkcjonowała Ustawa prawo o stowarzyszeniach z dnia 7 kwietnia 1989 r. to tego typu stowarzyszeń jeszcze nie było. Nie mieliśmy więc w tej materii żadnych wzorców tylko byliśmy zdani sami na siebie. W okresie zimowym projekt statutu został jednak przez nas napisany i wczesną wiosną oddany do sądu rejestrowego. Po kilkukrotnym podejściu i uzupełnieniu statutu wraz z naniesieniem wskazanych prze sąd poprawek finał miał miejsce w maju 1993 roku gdzie w sądzie rejestrowym w Katowicach Statut Stowarzyszenia Koło Przyjaźni Miast Ruda Śląska –Leimen został zarejestrowany!

Pierwszy Zarząd stowarzyszenia funkcjonował w następującym składzie:
Józef Osmenda – prezydent,
Janusz Ruda – 1-szy wiceprezydent,
Teresa Chudziak – 2-gi wiceprezydent,
Krzysztof Żok – sekretarz,
Kornela Wagner-Wrona – skarbnik.

Można dzisiaj uznać, że już na tamte czasy Statut naszego stowarzyszenia był bardzo nowatorski a i w pewnym sensie wyprzedził bieg historii! Pomijając sprawy organizacyjne i typowo merytoryczne w projekcie statutu zawarto między innymi takie zadania jak:
-wymianę doświadczeń w różnych dziedzinach oraz propagowanie współpracy kulturalnej, sportowej i turystycznej poprzez aktywną wymianę zorganizowanych grup dzieci, młodzieży i dorosłych,
-nawiązywanie kontaktów pomiędzy osobami prywatnymi,
-inicjowanie kontaktów w zakresie przedsięwzięć gospodarczych pomiędzy
małymi i średnimi przedsiębiorstwami i wspieranie takich działań ze strony
stowarzyszenia,
-sprawowanie pieczy nad wszelkimi inicjatywami zacieśniającymi powiązania
partnerskie obu miast,
-propagowanie idei Wspólnej Europy.

poniedziałek, 17 listopada 2008

Podróże kształcą.........

....czyli jak zakładaliśmy wspólną Europę już w 1990 roku!
Jest to ciąg dalszy poprzedniego posta czyli inaczej: " To myśmy byli pionierami"!

W Niemczech partnerskie stowarzyszenia pomiędzy miastami były już dawno czymś normalnym i szeroko praktykowanym więc stwierdzono, że zaistniały już warunki by takie przedsięwzięcie docelowo realizować właśnie teraz w kierunku Polski a konkretnie Rudy Śląskiej.
Wstępnie zaplanowano, że w roku 1990 zostanie zaproszona i ugoszczona określona później dokładnie ilościowo (lecz nie mniej niż 60 osób) grupa z Rudy Śląskiej w której jednak zdecydowanie przeważać muszą dzieci i młodzież. Grupa ta znajdzie zakwaterowanie i wyżywienie w rodzinach niemieckich zamieszkałych w miejscowościach Sadhausen, Leimen oraz w St.Ilgen, NuBloch i Walldorf. Jednak by to przedsięwzięcie można było zrealizować to również i w Polsce a konkretnie w Rudzie Śląskiej i to jeszcze w tym samym roku muszą być zapewnione warunki do rewizyty dla grupy niemieckiej liczącej około 60 osób.
Ta „wymiana” stron miała się odbyć na podłożu kulturalnym w związku z czym z naszej strony od razu w rachubę wchodził funkcjonujący już od 1985 roku Dziecięcy Zespół Pieśni i Tańca „Rudzianie”. Strona niemiecka miała z kolei zaprezentować zespół baletowy, taneczny i grupę akordeonistów. Ponieważ po stronie niemieckiej zdawano sobie sprawę z tego, że taki pobyt jest dosyć kosztowny a nie miano rozeznania jaki jest status materialny poszczególnych polskich rodzin i czy przede wszystkim znajdzie się odpowiednia ilość polskich rodzin chcących przyjąć gości niemieckich na okres pobytu w Polsce w swoich mieszkaniach (nie było to u nas jeszcze rozpowszechnione) zdecydowano się na inne rozwiązanie. Tym rozwiązaniem miało być grupowe zakwaterowanie grupy niemieckiej w jednym z obiektów na terenie miasta Ruda Śląska do takiego celu przystosowanego i w miarę o przyzwoitym standardzie.
Tak się złożyło, że w tym czasie akurat piastowałem stanowisko dyrektora Zasadniczej Szkoły Górniczej KWK”Wawel” , przy której funkcjonował jeden z lepszych w mieście i okolicy dobrze wyposażony w sprzęt i meble internat a niemal centralne jego w mieście położenie było w tym przypadku dodatkowym atrybutem. Może to zabrzmi mało wiarygodnie i będzie zaskoczeniem ale nawet w tamtych latach dysponowaliśmy w internacie wyodrębnioną po remoncie częścią budynku, dosyć nowocześnie urządzoną i wyposażoną, która służyła nam jako część hotelowa a pokoje w tej części internatu miały zdecydowanie wyższy standard niż niejedne pokoje hotelowe w okolicy. Niejednokrotnie zatem w tej części hotelowej zamieszkiwały liczne delegacje zagraniczne i krajowe o różnym statusie.
To między innymi zadecydowało, że wskazania odnośnie zapewnienia przyjęcia i zakwaterowania w 1990 roku w Rudzie Śląskiej grupy niemieckiej ukierunkowano w moją stronę czyli ZSG KWK ”Wawel”. W wstępnych rozmowach zaproponowałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie by w okresie letnim jak już będą wakacje dla młodzieży tą część hotelową pomieszczeń internatu udostępnić i wykorzystać do zakwaterowania i ugoszczenia w Rudzie Śląskiej niemieckich gości. Ustalono, że koszty wyżywienia miały być pokryte ze składek rodziców dzieci tańczących w zespole „Rudzianie” oraz innych zadeklarowanych i zainteresowanych osób prywatnych. Natomiast koszty zakwaterowania (energia, woda, ścieki, materiały, płace pracowników obsługi) miały zostać pokryte przez ZSG.KWK „Wawel” i kopalnię ”Wawel”.
Na mojej zatem osobie i głowie oraz wydelegowanych do tego pracowników ZSG KWK ”Wawel” jak również kilku osób z otoczenia zespołu „Rudzianie” miały spocząć już w niedalekiej przyszłości wszystkie sprawy organizacyjne związane z pobytem w Rudzie Śląskiej grupy niemieckiej.
Żeby lepiej zorientować się jakie są oczekiwania strony niemieckiej oraz poznać je od t.zw. podszewki zostałem „dokoptowany” do grupy polskiej, która miała wyjechać z zespołem „Rudzianie” w czerwcu 1990 roku na specjalne zaproszenie do ówczesnej wtedy Republiki Federalnej Niemiec. Stało się to dokładnie w okresie od 9-16 czerwca 1990 roku i moim zdaniem należy uznać, że ci uczestnicy polskiej grupy, którzy wtedy wyjechali to byli „pionierzy” przyszłej współpracy pomiędzy mającymi się później zawiązać stowarzyszeniami po obydwu stronach o nazwie: „Koło przyjaźni miast Ruda Śląska - Leimen” !

Docelowo dotarliśmy do miejscowości Sandhaussen, gdzie w miejscowej hali sportowo-widowiskowej zostaliśmy przyjęci przez organizatorów i przydzieleni do poszczególnych rodzin niemieckich. Głównym organizatorem naszego pobytu w Niemczech była Grupa Kulturalna pod kierownictwem Jurgena Karstena i Róży Michna, Grupa Baletowa Henryka Szymczaka, burmistrz miasta Sandhausen pan Berth, nadburmistrz miasta Leimen pan Herbert Ehrbar oraz Zakłady Cementowe Heidelberg.
W Niemczech poznaliśmy po raz pierwszy (myślę, że w odczuciu zdecydowanej większości uczestników) ów „smak zachodu” i naturalny obraz prawdziwej demokratycznej Europy, które parafrazując pojęcie można było niemalże „dotknąć osobiście”.
I chociaż nie wszystko człowieka zaskakiwało to jednak były sytuacje w których byliśmy pod wrażeniem i pełni podziwu dla tamtejszych rozwiązań w zakresie funkcjonowania niektórych dziedzin życia obywateli.
Niemniej jednak wszędzie byliśmy przyjmowani bardzo serdecznie
a „Rudzianie” na swoich występach wręcz entuzjastycznie. Niewątpliwą barierą był język bo nie wszyscy niemiecki czy angielski z naszej strony znali a Niemcy z kolei nie znali polskiego. Z pomocą wtedy przychodzili „nasi”, którzy już tam od pewnego czasu mieszkali i służyli za tłumaczy. Jednak niewątpliwie prawdziwymi filarami w materii tłumaczenia okazali się być pani Róża Michna i pan Paul Pogodala, którzy byli prawie, że na każde zawołanie. Ja sam wtedy posiłkowałem się małym słownikiem języka angielskiego ale zdawałem sobie sprawę, że chcąc nawiązać w przyszłości stałe kontakty bez języka niemieckiego ani rusz! Była to też już pierwsza wskazówka, że muszę mieć w Polsce w czasie rewizyty kilka osób znających język niemiecki by był zapewniony względny komfort w kontaktowaniu się. Na marginesie muszę stwierdzić, że języka niemieckiego zacząłem się uczyć na poważnie dopiero właśnie od tego wyjazdu i chociaż biegle nim nie władam to na tyle wystarczająco by jednak zaowocowało to pozytywnie w późniejszych kontaktach prywatnych czy służbowych.
W czasie pierwszego pobytu w Niemczech parafrazując powiedzenie, że „podróże kształcą” miałem możliwość zapoznania się tam z pracą i funkcjonowaniem niemieckiego samorządu terytorialnego, urzędu gminy, szkoły zawodowej im Karola Boscha wraz z organizacją systemu oświaty, klubów i obiektów sportowych czy zakładów pracy jakim była komunalna oczyszczalnia ścieków czy cementownia Heidelberg.
Na marginesie chciałbym stwierdzić, że z satysfakcją stwierdziłem w czasie zwiedzania szkoły zawodowej iż nasza pracownia miernictwa elektrycznego funkcjonująca przy ZSG KWK”Wawel” w niczym nie ustępuje pracowni niemieckiej. Różnica polegała tylko na tym, ze my w Polsce zrobiliśmy pracownię własnymi siłami zaś w szkole niemieckiej wykonała ją specjalistyczna do tego firma.
Mieszkałem w Sandhausen w domu nauczycielki i emerytowanego urzędnika państwowego więc warunki bytowe miałem wręcz komfortowe a jednocześnie miałem możliwość porównania warunków życiowych inteligencji polskiej i niemieckiej. Wieczorami łamaną angielszczyzną i strzępkami, że tak powiem języka niemieckiego prowadziliśmy szerokie dyskusje na różne tematy. Niemcy byli bardzo ciekawi co do warunków naszego życia w ówczesnej Polsce, w kraju po byłym obozie socjalistycznym w kraju, który już zaczynał „pukać” do drzwi wspólnej Europy co za kilkanaście lat miało stać się faktem.
W holu ratuszu w Leimen stał stojak drogowskaz pokazujący z jakimi miastami na świecie to miasto ma nawiązane partnerskie stosunki. Z tego co pamiętam było tam wówczas co najmniej 9 herbów różnych miast z Francji, Hiszpanii, Portugalii a nawet Turcji. Dzisiaj tych herbów jest już 20 w tym i herb Rudy Śląskiej co szczególnie nas rudzian musi cieszyć a zwłaszcza tych „pionierów” o których wcześniej wspomniałem.
Jako ciekawostkę należy podać, że Leimen to miasto rodzinne Borisa Beckera, słynnego niemieckiego tenisisty, triumfatora Wimbledonu i zwycięzcy licznych turniejów tenisowych na całym świecie. Boris Becker ma swoją specjalną „wieczną” ekspozycję w jednej z sal ratusza w Leimen obrazującą jego życiorys i drogę do kariery i sławy!
Jako turyści mieliśmy również okazję zobaczyć z bliska jego rodzinny dom i korty na których stawiał jako zawodnik pierwsze kroki i w pocie czoła szlifował swój talent. Zwiedziliśmy również Heidelberg jedno z najstarszych miast studenckich w Europie z jego słynną górą zamkową i licznymi zabytkowymi obiektami. Będąc w dolinie Renu i Neckaru nie mogło się obyć bez rejsu stateczkiem po tym szlaku wodnym co organizatorzy nam również zafundowali. To co jednak w czasie popytu utkwiło mi w pamięci to dbałość otoczenia o ludzi starszych czyli seniorów rodzin. Również organizacja imprez dla społeczeństwa przez różne związki, ferajny czy stowarzyszenia były przedsięwzięciami godnymi do przeszczepienia i naśladowania w naszym rodzimym kraju. Myślę, że tak się częściowo z biegiem czasu stało! Pełni zatem wrażeń oraz z dużym bagażem doświadczeń, zmęczeni ale też i zadowoleni wracaliśmy do Polski by przygotować się na przyjęcie niemieckich gości.
A czasu na to dużo już nie mieliśmy bo tylko niecały miesiąc!

Zgodnie zatem z wcześniejszymi ustaleniami i założeniami do rewizyty strony niemieckiej w Rudzie Śląskiej doszło w dniach 15-21 lipca 1990 roku. Z naszej strony staraliśmy się zapewnić im pobyt na miarę naszych aktualnych możliwości ale mogę stwierdzić, że niczego grupie niemieckiej nie brakowało. Był to akurat okres wczesnej transformacji i zaopatrzenie w sklepach było w miarę dobre i wystarczające. Musiałem jednak trzymać nieustannie rękę na pulsie i w okresie ich pobytu pełniłem różne funkcje czyli byłem: zaopatrzeniowcem, kierowcą, muzykiem, konferansjerem, przewodnikiem, barmanem czy nawet bagażowym śpiąc po dwie czy trzy godziny na dobę. Dzielnie wspomagali mnie w tym działaniu pan Janusz Ruda z żoną Grażyną (przewodnicy i organizatorzy imprez),pan Bogdan Wągrowski, i Józef Stachnowski (tłumacze), pani Halina Lewandowska i Ewa Krzyszczyk (przygotowywanie posiłków, obsługa stołówki i internatu), pani Barbara Bożek (sprawy organizacyjne na linii szkoła - kopalnia) jak również niektórzy rodzice i opiekunowie dzieci zespołu Rudzianie (p.p.Ignacy Ficek, Jan Mazur, Jadwiga Niesler, Urszula Belok, Magdalena Kalyta). Chciałbym podkreślić, że osób całkowicie bezinteresownie zaangażowanych przy organizacji pobytu w Polsce niemieckich gości było znacznie więcej i nie sposób ich wszystkich wymienić niemniej jednak wszystkim należą się słowa uznania i podziękowania.
Władze samorządowe naszego miasta także były żywotnie zainteresowane pobytem grupy niemieckiej a na specjalnie zorganizowanym spotkaniu doszło do wymiany poglądów
i wstępnych rozmów co do ewentualnego w przyszłości partnerstwa i współpracy oraz wstępnego ustalenia oczekiwań po obydwu stronach.
W reprezentacyjnej sali świetlicy w budynku Zasadniczej Szkoły Górniczej KWK ”Wawel” doszło zatem do kameralnego spotkania grupy samorządowców Rudy Śląskiej z prezydentem miasta p.Zygmuntem Żymełką na czele, naczelnikiem wydziału Kultury Urzędu Miejskiego p. Teresę Chudziak i radnym Rady Miasta p.Janem Bąk, grupy inicjatywnej przyszłego stowarzyszenia ze strony polskiej reprezentowanej przez moją osobę i Janusza Rudę a ze strony niemieckiej przez Jurgena Karstena, Różę Michna, Paula Pogodala i Rudiego Sailera. W spotkaniu udział wzięli również przedstawiciele zespołu „Rudzianie” p. Jan Mazur, p.Ignacy Ficek oraz p. Jadwiga Niesler oraz dyrektor Domu Kultury KWK.”Wawel” p.Marek Topol. Spotkanie upłynęło w miłej i serdecznej atmosferze. Dyskutowano, wymieniano się spostrzeżeniami i poglądami, miała też miejsce czynna muzyka w wykonaniu samych uczestników z obydwu stron, tańce i śpiewy!
Niemcy byli zaskoczeni naszą gościnnością, atmosferą spotkania, zaopatrzeniem stołów, wystrojem sali no i rozmachem z jakim ową imprezę przygotowaliśmy.
Śmiało można zaryzykować stwierdzeniem, że po tym spotkaniu z udziałem władz samorządowych Rudy Śląskiej i przedstawicieli z Leimen w zakresie międzynarodowego partnerstwa zaświeciło dla nas obustronne „zielone światło”!

To myśmy byli pionierami......

Mamy dzisiaj wspólną Europę czyli Polska jest w Unii Europejskiej. Dzisiaj się wszystkim dobrze gada i wypina pierś do medali a tymczasem?
Jak to wyglądało np. w roku 1990 jak owym dzisiejszym bohaterom odnowicielom, zbawicielom, "reformatołom", "szamborzystom" i "talenciakom" nawet się to nie śniło?
A ja już w 1990 roku pojechałem z pewną grupą rudzian na zachód "zakładać" Wspólnotę Europejską"!
A więc trochę wspomnień przytaczam:

RUDA ŚLĄSKA - LEIMEN od zarania do nadal......!
Z Polski ludzie zawsze wyjeżdżali za chlebem i to bez względu na ustrój czy czasy. Książkowa postać sienkiewiczowskiego „Latarnika” jest tego typowym przykładem. Lata przed nim i lata za nim niczego w tej kwestii nie zmieniły bo „za chlebem” udawali się ci, którzy w Ojczyźnie nie widzieli dla siebie łatwej i prostej drogi ani do jego posiadania ani do konsumpcji.
W okresie PRL-u a więc w latach 1945-1989 oficjalnie „wielkich” wyjazdów na zachód nie było ale to tylko były pozory. Oprócz zafundowanej przez władzę w latach 60-tych „czystki syjonistycznej”, Polacy jak tylko umieli i mogli skorzystać z okazji to z kraju wyjeżdżali i nie wracali.
Dlaczego poruszam ten wątek?
Ponieważ uważam, że właśnie z powodu wyjazdu co „niektórych” a w tym i rudzian w przysłowiowy wielki świat nie było by przyczynku do jakichkolwiek wspomnień, działań, tworzenia czegoś nowego i czerpania wzorców z zachodniej demokracji. Inaczej mówiąc nie było by pędu do tworzenia i zawiązywania społeczeństwa obywatelskiego, wolnego w swoim myśleniu i działaniu i twórczości a przez to wybitnie aktywnego. Nie było by też docelowo idei zmierzającej do propagowania i tworzenia wspólnej jednej Europy!
Po dniu 6 luty 1988 r. a więc po „Okrągłym stole” w ówczesnej wtedy POLSCE w umysłach ludzi zaczęło promieniować zielone światło nadziei na nową rzeczywistość. A po pierwszych od 1945 całkowicie wolnych wyborach do Polskiego Parlamentu , które miały miejsce w dniu 27 października 1991 roku, rzeczywistość ta stała się faktem! Można śmiało powiedzieć, że dla Polaków nastały nowe czasy!
W połączeniu energii i pomysłów ludzi, którzy w różny sposób i dla różnego powodu wcześniej z Polski wyjechali z tymi którzy w kraju zostali zaczął się tworzyć nowy klimat dla społeczeństwa obywatelskiego. Zaistniała na bazie może jeszcze wtedy nie całkiem doskonałych lecz obowiązujących przepisów prawa, niczym nie skrępowana możliwość zawiązywania różnych fundacji czy stowarzyszeń albo też niezależnych kilku osobowych grup dyskusyjnych, filmowych, turystycznych ,muzycznych czy innych organizujących się w zależności od zainteresowań samych jej uczestników .
Nawet nowe partie polityczne „wyrastały” jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Wprawdzie większość z nich nazywana była partiami kanapowymi i ich żywot do dłuższych nie należał to jednak ich powstawanie świadczyło o pewnym „novum” jakim niewątpliwie była szeroko pojęta demokracja i wolność obywatelska z likwidacją cenzury włącznie.
Śmiało można stwierdzić, że w Rudzie Śląskiej byliśmy nawet i lepsi od krajowego ogółu a to głównie za sprawą tych, którzy wcześniej na zachód wyjechali a teraz prezentując nam pewne wzorce inspirowali nas do działania.
Byliśmy lepsi bo ta nasza rudzka inspiracja miała miejsce wprawdzie już po „Okrągłym stole” ale jeszcze przed pierwszymi wolnymi wyborami do polskiego Parlamentu !
Jak to zatem się stało i jak później potoczyło?
Otóż już pod koniec 1989 roku zadzwoniła do mnie z Niemiec pani Róża Michna (notabene moja ciotka), która już od pewnego czasu mieszkała w miejscowości Leimen w dzielnicy St.Ilgen. Poinformowała mnie, że w Niemczech w Leimen i Sandhausen zawiązała się grupa inicjatywna mieszkańców związanych w różny sposób z naszym miastem, która widzi potrzebę zawiązania w nieokreślonej bliżej przyszłości (ale im szybciej tym lepiej) partnerskich stowarzyszeń pomiędzy naszymi miastami. Na początek byłaby to współpraca w dziedzinie kultury a później w miarę rozwoju sytuacji ta współpraca obejmowała by i inne sektory życia publicznego.

c.d.n.

piątek, 17 października 2008

Fajnie jest........!


Życie płynie a ja z dnia na dzień mam coraz więcej różnych pytań, które jakoś tak samoczynnie niejako "instalują się" w moim umyśle.
Takie podstawowe standardy to:
1.Czy jest lepiej czy lepiej już było?
2. Czy Polska zmierza we właściwym kierunku?
3.Dlaczego Polacy nie chodzą do wyborów?
4.Jakie byłyby wyniki gdyby do wyborów udało się 95% uprawnionych?
5.Kto by dzisiaj sprawował władzę przy frekwencji ponad 95%?
6.Czy Platforma Obywatelska spełnia oczekiwania tych co na nią głosowali?
7.Czy kolejna "transformacja" w służbie zdrowia jest nieodzownie konieczna?

i.t.d.;i.t.d.;i.t.d.

Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu więc postaram się to teraz jakoś "rozruszać.Mniej więcej tak jak to jest widoczne na dołączonym zdjęciu czyli w przyjemnej tonacji G-dur!

niedziela, 20 kwietnia 2008

A niech to....!

Dzisiaj niektórzy już nie chcą pamiętać w jak ekspresowym tempie w poprzedniej kadencji Sejmu PiS "gonił" za uchwaleniem nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Zatem potężny knot prawny wydalono z siebie tylko i wyłącznie w określonych celach korzyści politycznych.
Wyborów jednak nie wygrano ale typowy smród pozostał!
I co nam przyniosła owa nowelizacja?
Poza stratami finansowymi spółdzielń i bałaganem prawnym nic znaczącego!
Po pierwsze to przede wszystkim członków spółdzielni podzielono na cztery grupy:
1.Ci,którzy nabyli lokal mieszkalny na rynku wtórnym.
2.Ci, którzy przekształcili swoje prawo do lokalu na własnościowe przed 23 kwietnia 2001 r.
3.Ci, którzy przekształcili swoje prawo do lokalu na własnościowe w okresie od 23 kwietnia 2001
r.-31 sierpnia 2007 r.
4.Ci,którzy będą mieli odrębne prawo do lokalu za przysłowiową złotówkę na bazie nowelizacji
ustawy.
Pierwsze dwie grupy to "pariasi" a więc kasta wyjęta z pod prawa.Ich ustawa nie obejmuje i nic im się nie należy chociaż "wykupując" na własność mieszkania doinwestowywali ty samym pozostałych członków spółdzielni w zakresie remontów i termomodenizcji.Zatem za ich pieniądze podniesiono standard bytu innym.
Grupa 3 może być zwolniona z wpłat na fundusz remontowy pod warunkiem jak się na to zgodzą ci z grupy 1-szej i 2-iej oraz 4-tej.
No i grupa 4-ta czyli ci co wygrali jak w totka swoje mieszkania a i jeszcze mają prawo do głosowania czy zwolnić innych z opłaty na fundusz remontowy czy nie zwolnić.Jak zwolnią to będą musieli razem z tymi z grupy 1-szej i 2-giej pokryć w całości "ową zwolnioną " różnicę!
Ponieważ takie rozwiązanie nie ma racji bytu to teraz przedstawiciele PiS-u na siłę szukają winnych braku zwolnienia z opłat na fundusz remontowy 3-ciej grupy a i wodę z mózgu robią co niektórym z grupy 1-szej i 2-giej , że o takowe zwolnienia mają do spółdzielni występować.
Na jednej z ostatnio odbytych grup członkowskich "ich człowiek" chciał wiedzieć dlaczego ZPCz RSM w listopadzie ubiegłego roku spuściła do typowego kanału takowe wnioski? W takim ZPCz zasiada 68 delegatów i jest to na dzień obrad najwyższa włada w spółdzielni. Wyraźnie dawał do zrozumienia ,że wina leży po stronie spółdzielni a nie ustawodawcy. Czyli tupet przerósł rozum odwrotnie proporcjonalnie!
Po drugie:
W nowelizacji ustawy określono termin przekształcenia prawa do lokalu mieszkalnego na 90 dni.
Obróbka jednego wniosku by go przedłożyć do notariusza wymaga 100 dni! To już nie wymaga żadnego komentarza! Dodać należy jeszcze,że jeden notariusz podpisze tylko 14 aktów tygodniowo. Ale ustawodawca proponuje w zapisach ustawy by w tej materii "krnąbrnych" zarządców zgłaszać do organów ścigania! Jak zwykłych pospolitych bandytów czyli przestępców! A jak!
W RSM takich wniosków do odpowiednich służb złożono już 18. Sam zresztą nie umiem się już doczekać pierwszej sprawy sądowej bo jestem pewien, że żaden sąd po zbadaniu dokumentacji i sposobu podejścia Zarządu RSM do kwestii związanych z przekształceniami nie może wydać wyroku skazującego!
Ale smród się ciągnie taki, że nos trzeba zatykać. Ciekawe czy ktoś później powie zwykłe "przepraszam"?

c.d.n.

czwartek, 14 lutego 2008

Ach, ten niedobry LiD

Wiadomości Rudzkie nr 6/804 z dnia 6.02.2008 r. przedstawiły nam takie oto spojrzenie pana posła Grzegorza Tobiszowskiego:


Okiem opozycji
O spółdzielniach raz jeszcze

Tysiące spółdzielców długo czekało na przepisy, które pozwolą na przekształcenie mieszkania spółdzielczego w pełną własność. Gdy to się stało, spółdzielcy tłumnie ruszyli , by egzekwować swoje prawa. Jak wielka była wśród spółdzielców potrzeba tego rodzaju zmian, świadczyć może fakt ustawiania się ogromnych kolejek spółdzielców chcących złożyć osobiście swoje wnioski o przekształcenie mieszkania w spółdzielni.
Jak się okazało, prospołeczne przepisy stały się solą w oku posłów Lewicy i Demokratów.
To właśnie oni, za pomocą swych przedstawicieli - Ryszarda Kalisza i Wiesława Szczepańskiego – skierowali wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją RP nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych.
Zdaję sobie sprawę, że nowelizacja wymaga poprawek i uzupełnień. Jestem jednak przekonany, że ustawa jest krokiem milowym w stronę rynkowego gospodarowania lokalami, szanującym święte prawo własności. Posłowie LiD krytykują również przepis mówiący o wystąpieniu ze spółdzielni, twierdząc że spowodować to może rozpad spółdzielni. Teza posłów: „doprowadzenie do faktycznej likwidacji niektórych spółdzielni mieszkaniowych może spowodować sytuację, w której wspólnoty właścicieli mieszkań nie będą w stanie ponieść kosztów utrzymania budynków i osiedli, co przyczyni się właśnie do obniżenia standardu zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych” nie znalazłaby poparcia w jakichkolwiek ocenach ekonomistów czy socjologów , bowiem człowiek ze swej natury najlepiej dba o swoją a nie wspólną własność. Kwestionowanie zasadności rozliczania przychodów i kosztów, a także wpływów i wydatków funduszu remontowego to kolejne wychodzenie naprzeciw nagannym praktykom niektórych zarządów, które niejednokrotnie ksiegowość prowadzą tylko w wiadomy sobie sposób. Jawność wymaga praworządności i uczciwości a jej unikanie sugeruje zupełnie inne zachowania. Posłowie LiD krytykują także obowiązek powszechnego dostępu spółdzielców do informacji dotyczących spółdzielni, obowiązek posiadania przez spółdzielnie strony internetowej, organizowanie walnych zgromadzeń członków spółdzielni )niezależnie od wielkości spółdzielni ) czy – wspomniane już – ograniczenie kadencyjności rady nadzorczej spółdzielni mieszkaniowej, stając się tym samym adwokatami kiepskich zarządów spółdzielni a nie samych spółdzielców.
Bulwersujące jest to, że posłowie LiD odmawiają prawa do nieodpłatnego przenoszenia przez spółdzielnię własności lokali na najemców byłych mieszkań zakładowych. Nie pamiętają jednak o tym, że mieszkania te powstawały często w ramach trzynastych pensji docelowych mieszkańców osiedla zakładowego. Jestem przekonany, że prawy i rozsądny Trybunał Konstytucyjny odrzuci całość wniosku Klubu Lewicy i Demokratów.

Jakoś pan poseł nic nie wspomniał o Rzeczniku Praw Obywatelskich, który w dniu 14 stycznia br.również zaskarżył nowelizację tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.
No ale jakby to wyglądało, że oprócz tego wstrętnego LiD (szczury, myszy i inna gawiedź wg pewnego duchownego) jeszcze ktoś inny również to uczynił? Chociaż moim zdaniem RPO musiał to w końcu zrobić by uniknąć zwykłego pomówienia o zaniechanie skarżenia czegoś co w swym kształcie jest prawnie złe!Przecież w wyniku wprowadzenia tej nowelizacji 2,5 mln członków spółdzielń mieszkaniowych zostało "wydmuchanych"!
Można by zawołać:SKARBIE PAŃSTWA ODDAJ NAM NASZE PIENIĄDZE! Ale byłoby to przysłowiowe wołanie puszczyka na puszczy.

No i poza tym RPO jest przecież z nadania PiS, z którego to z kolei jest również pan poseł więc może zwyczajnie nie wypadało pisać o tym skarżeniu tak szlachetnej przecież ustawy przez RPO do TK?

sobota, 2 lutego 2008

Kwadratowe głosowanie cz.II.

W zasadzie to już poprzednio powinienem napisać dlaczego nazwałem całą tą sytuację "kwadratowym głosowaniem"?
Otóż jeżeli mogą być w żargonie "jaja do kwadratu" to głosowania także zapewne też! Przerobiono to zresztą na mojej osobie o czym już wspomniałem. Ja jednak nie życzę nikomu bu znalazł się w takiej sytuacji w jakiej ja się znalazłem.Tym bardziej,że to nie jest jakaś abstrakcja tylko coś co się wydarzyło naprawdę. Ale jest też i z tego pewien pożytek!
Otóż ponieważ w naszej Radzie Miasta na bazie posiadanej przez pana przewodniczącego jakiejś "interpretacji prawniczej" wydruki z głosowań nie obowiązują to ja na bazie tego zdarzenia napisałem wniosek o zmianę zapisów Statutu Miasta Ruda Ślaska w części dotyczącej Regulaminu Rady Miasta. Specjalnie używam słów "interpretacja prawnicza" no bo to dla mnie całkowicie coś innego aniżeli "interpretacja prawna"!
Czyli coś takiego jak "bubelek" a "bubel"!
Bubel prawny oczywiście bo się to ich w naszym życiu ostatnio namnożyło a w zasadzie nachlapało co niemiara. Ze smutkiem twierdzę,że kto przychodzi do władzy ten nagina prawo pod swoich nie bacząc na zapisy Konstytucji czy już obowiązujących wykładni Trybunału Konstytucyjnego czy zwykłych sądów.
Poprzeglądałem zatem sobie w internecie jak to wygląda w innych miastach i przedstawiłem opracowany wniosek na posiedzeniu klubu radnych Lewica i Demokraci. Po dyskusji i poprawkach postanowiliśmy go jako Klub Radnych LiD oficjalnie zgłosić na sesji w dniu
30 stycznia br jako wniosek wynikający z mojego oświadczenia w sprawie głosowania nad przyjęciem Projektu Budżetu na rok 2008. Teraz prawdopodobnie pójdzie do zaopiniowania pod Komisję Prawa i Samorządności (tak sadzę) no i powinien trafić w lutym br. pod obrady sesji RM jako projekt uchwały. Jeżeli Koalicja odrzuci projekt tej uchwały i nie wprowadzi zmian do regulaminu Rady Miasta to nie zostanie nam jako Klubowi Radnych nic innego jak tylko złożenie skargi do NSA ale nie na tą decyzję tylko na brak wydruków z głosowań przy obecnie obowiązującym Regulaminie RM.
Wszakże przecież zgodnie z art.11b ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym działalność organów gminy jest jawna! Jeżeli jawne jest głosowanie a głosujemy w systemie elektronicznym sprzężonym z komputerem i drukarką to i wydruki z tego jak poszczególni radni głosowali są elementem tego głosowania! Zresztą skoro wydruki z głosowań są w Sejmie to dlaczego nie ma ich być w RM w Rudzie Śląskiej?
Całą tą sytuację przedstawiłem także w dniu 31 stycznia br w TV.Sfera w programie pt."Sfera polityki".
Tak więc pożyjemy i zobaczymy!

środa, 30 stycznia 2008

Kwadratowe głosowanie!

20 grudnia 2007 r. Rada Miasta Ruda Śląska uchwalała budżet na 2008 rok.
Głosowałem za jego przyjęciem.
Natomiast pierwszy numer tegoroczny tygodnika "Głos Zabrza i Rudy Ślaskiej" z dnia 3 stycznia br.w artykuliku pt."Rudzki budżet" tak oto opisał to zdarzenie:
.....Jedyny głos przeciwny oddał radny opozycji, Józef Osmenda.
-Po raz pierwszy w życiu głosuję przeciwko przyjęciu budżetu. Nie mogę jednak postąpić inaczej, gdy drastycznie zmniejsza się wydatki na służbę zdrowia i oświatę.......
W dniu dzisiejszym t.j.30 stycznia 2008 r. na sesji Rady Miasta złożyłem w tej sprawie stosowne oświadczenie. Jak odczytałem zdanie z artykuliku,ze ja byłem przeciw budżetowi to sala wybuchnęła śmiechem.Przecież wszyscy dobrze wiedzieli kto głosował przeciw.
Stwierdziłem,że nie mam jednak pretensji do dziennikarza,który to napisał.Gdyby otrzymał do swojej dyspozycji wydruk z komputera sprzężonego z pulpitami do głosowania i drukarką to by nie napisał takiej bzdury!
No ale wydruk?
W Rudzie Ślaskiej?
I tutaj zaczyna się właśnie nowoczesna historia interpretacji przepisów w zakresie jawności działania organów gminy czyli inaczej rudzka dyplomacja współczesna.
No ale o tym potem czyli następnym razem

niedziela, 27 stycznia 2008

Prawda jest tylko jedna!

Będąc gościem na koncercie noworocznym zdziwiłem się niemiłosiernie słowami prezydenta miasta wygłoszonymi na inaugurację tego koncertu.
Dotyczyły one mianowicie "prawdy"!
Otóż dowiedziałem się, że dla dobra miasta mamy wszyscy pracować czy działać ponad podziałami.
Z czym oczywiście się w zupełności zgadzam bo tak postępuję od zawsze a nie tylko od początku nowego samorządu!
Mamy się również i miłować i szanować.Z czym też się zgadzam a jak!
Ale pan prezydent potem powiedział, że PRAWDA zgłaszana w miłości zostanie przyjęta.
Natomiast prawda zgłoszona czy wypowiedziana jako wytknięcie będzie odebrana jako "ATAK".
Dla mnie jest to dziwne tym bardziej, że z domu rodzinnego wyniosłem poszanowanie dla innych ludzi a prawda i tylko prawda była czymś w rodzaju kultu.Wychowywałem się więc w prawdzie i tak samo wychowałem moje dzieci!
Zatem PRAWDA była , jest i będzie zawsze tylko jedna. Prawdziwa prawda a więc PRAWDA!
A że w oczy kole?
No cóż: oczywista oczywistość!